Przepraszam że jest taki duży odstęp pomiędzy notami ale na serio muszę nadrobić z nauką -,-
Dziękuję wam za wsparcie.
Notki będą krótsze! Przepraszam.
________________________________________________________________________
- I co ? Masz tak zamiar iść aż do hotelu ? - Spytał Bach wychylając się z samochodu jadąc w bardzo wolnym tempie.
- Huh, wypierdalaj Bas - mruknęłam do niego i skręciłam w boczną uliczkę, nie miałam pojęcia dokąd prowadzi. Wyszłam z niej, na druga ulicę przy której stało wielkie casino. Weszłam do środka, usiadłam przy barze. Nagle obok mnie pojawił się Jackson.
- Mike ! Do cholery, nawet nie wiesz jak się ciesze że cię widzę ! - rzuciłam mu się na szyje. Może i to wyglądało jak akt desperacji ale... zaraz ... to był akt desperacji. Zdezorientowany Michael spojrzał na mnie za pierwszym razem, zmrużył oczy po czym ujął moją twarz w dłonie i pocałował w czoło.
- Serwus Bear ! - uśmiechnął się beztrosko - Co ty, na miłość do moonwalk'a, robisz w sercu Las Vegas?
- Hudson mnie tu wywiózł, później się schlał, Julli i Pam zdradziły chłopaków a ja dostałam takiego pięknego mustanga i Steven i Air i Aggie i chuj wie kto jeszcze i cała droga z Bachem i oni mnie całowali i .. zimno mi - powiedziałam chaotycznie a on tylko spojrzał na mnie jak na wariatkę, zdjął z siebie legendarną kurtkę z teledysku do " Thriller'a " i założył mi ją na ramiona.
- Dobra, spokojnie, w którym hotelu się zatrzymaliście ? - objął mnie ramieniem.
Na miłość do rock n rolla, zapomniałam jebanej nazwy. Kurwa, ja to mam szczęście.
- Eeem... No w tym... takim - zaczęłam gestykulować rękami. " nie wiem czy w tamtych czasach istniał facepalm, ale jeśli tak to to był jeden z tych epickich " w wykonaniu Michaela .
- Okej, Chodź - złapał mnie za rękę, mimo iż był stanowczy wciąż był delikatny. Pożegnał się z towarzystwem od pokera na żelki i ruszyliśmy w stronę windy.
- Jeszcze raz... Jak to się stało że trafiłaś tu ooo.. - spojrzał na swój zegarek na ręce -... 3 nad ranem ?
- Spałam, Bach mnie obudził bo chciał mnie gdzieś zabrać i tak wyszło że o mało co .. no właściwie to wsadził mi język w gardło i ja się wkur...- nie spojrzał na mnie tylko powiedział szybko '' damy nie klną '' - .. zbulwersowałam i wysiadłam, poszłam przed siebie żeby go zgubić i trafiłam tu, dzięki Bogu ( Elvis'owi ), że na ciebie - mruknęłam zażenowana. Spojrzał na mnie, przytulił mnie.
- Będzie dobrze... - Zachowywał się jakby mnie co najmniej zgwałcili. Ziewnęłam i zaśmiałam się sama z siebie. Ta scena była taka poważna a ja skwitowałam to ziewnięciem.
- Przepraszam Mike, jestem po prostu zmęczona - powiedziałam marudnie i oparłam głowę o jego ramie zamykając oczy. Otworzyłam jedno oko by zobaczyć jego reakcje a on po prostu sie uśmiechnął, tak słodko.
Winda się zatrzymała i wyszliśmy, podeszliśmy do drzwi, Jackson otworzył je i puścił mnie przodem. Apartament był bogato zdobiony i na prawdę piękny. Byłam cholernie zmęczona i kiedy zauważyłam ogromne łóżku ruszyłam w jego stronę, z rozpędzenia na nie wskoczyłam i zawinęłam się w narzutę.
- Bear, bear, bear... Biedaczyno. Ale czemu ty jesteś taka wyjątkowa że zdobyłaś serce Slasha i w dodatku Bach się do ciebie klei. No rozumiem, jesteś piękna ale to chyba nie wszystko, prawda ?
- Bo 90 % mnie to szaleństwo a pozostałe 10% to uczucie... - wzruszyłam ramionami. W sumie to też mnie to zastanawiało...
- Kochasz go ?
- Slasha ? - zmarszczyłam brwi - Tak.
- A jest jeszcze ktoś ? - łypnął na mnie podejrzliwie
- Nie ważne ... - Mike podekscytował się jak napalona nastolatka.
- Mów ! - spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Nie ważne, Michael, nie ma nikogo, dajmy temu spokój, proszę cię - powiedziałam jękliwie. Nie chciałam mu mówić o Duffie, źle się z tym czułam.
- Dobra... Zapewne często o nim myślisz. Znaczy, o Hudsonie ...
- Nie ... Tylko wtedy kiedy oddycham - Zaśmiałam się.
Michael położył się obok mnie i założył ręce za głowę.
- A czemu pytasz ? - poszłam w jego ślady tyle że skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie wiem .. Tak z ciekawości. W sumie, nigdy się nie zakochałem tak na poważnie, zawsze kończyło się po paru tygodniach.
- Miłość różni się od zauroczenia tym, że gdy jesteś zakochany marzysz o tym by po prostu nawet poczuć zapach ciała ukochanej osoby lub przytulić, a gdy jesteś zauroczony, to marzysz tylko o pożądaniu i seksie, a wszystko jest chwilowe.
- Huh... może i racja .. Ale skąd jest ta pewność że to ta ?
- Kiedy osoba którą kochasz zatrzymuje czas jednym spojrzeniem... Rozumiesz ? Uśmiech przez który nie możesz się na niczym skoncentrować, masz wyczulone zmysły, serce wali ci jak oszalałe, masz źrenice jak talerze.
- Tak, to jest to ...
* * *
- Zastanawiałeś się może gdzie jest twoja dziewczyna ?
Rano obudził mnie wkurzony Michael rozmawiający przez telefon.
- Nie, jest u mnie, śpi. Jak mogłeś zostawić ja samą.
- Mike, daj spokój, ile ja mam lat. - mruknęłam naburmuszona. On spojrzał na mnie.
- Chce z tobą rozmawiać.
Odebrałam od niego słuchawkę drżącą ręką, nie wiem czy z paniki czy ze strachu.
- Cześć...
- Gdzie ty do chuja byłaś całą jebaną kurewską noc !? Dobra, chuj z tym. Szpital świętego serca. Już kurwa !
- Co jest do chuja ?
- Duff, rusz dupę ! - Serce mi stanęło a w głowie pojawiało się setki wizji. Kurwa !
- Michael ! Musimy jechać, błagam cię ! - mówiłam coraz bardziej łamiącym się głosem. - Błagam !
- Ale co ?
- Szpital kurwa !
Kilka minut później byliśmy w szpitalu, Pamela siedziała tam jak gdyby nigdy nic. Po prostu, jak wiecznie nadąsana księżniczka.
- I co ty sobie kurwa wyobrażasz ?! Siedzimy tu przez ciebie szmato ! - zaraz za mną na szpitalny korytarz wpadła Julliet. Wyjechała z mordą w stronę '' blond worka na spermę '' jak to ją raczyła określać.
- Pff... pojebało cię. Sama się kurwiłaś ! - powiedziała z impetem niemalże krzycząc w stronę Izzy'ego który rozmawiał właśnie z pielęgniarką.
- Ta kurwa tylko że przeze mnie Duff się nie przećpał !
I już wszystko było jasne. Przez moją "przyjaciółkę " jedna z najbardziej pozytywnych osób w zespole leży teraz w stanie niemalże agonalnym w szpitalu. Nieźle, nieprawdaż.
Wybuchłam płaczem i pobiegłam w stronę sali w której znajdował się Duffie. Kurwa, nie wpuścili mnie. Ja pierdole, spojrzałam przez szybę do środka pokoju, przy basiście siedział Stevie który udawał jebaną fontannę. Duff wyglądał jakby spał, był tak cholernie... martwy. Upadłam na ziemie i zwijając się w kłębek wyłam jak wariatka. Podsunęłam się pod drzwi i siedziałam przy nich całą dobę. Chłopaki co chwilę pytali czy czegoś potrzebuję a ja mówiłam tylko krótkie ale jakże wymowne " chuj ci do tego ". W końcu wybudził się. Wpadłam do sali ale po chwili z poważniałam.
- Co ty najlepszego odpierdalasz ? Duff ty kutasie ! - zamachnęłam się żeby wywinąć mu pięścią w twarz ale cofnęłam rękę.
- Kochałem ją, była wszystkim co miałem poza zespołem... A teraz ? Nawet jej tu kurwa nie ma... Szmaci się zapewne z Smithami. Cholernie mi miło,nie powiem nie.
Miał rację. Pam stwierdziła że siedzenie tu nie ma sensu i że ma wiele innych spraw do załatwienia, oczywiście po tych słowach dostała w twarz tak że wylądowała na ziemi z kilkoma zębami poza jej kurewską mordą. Nie było jej już.
- Po prostu, wróćmy do Hellhouse'a i dajmy porządny koncert w Yellow. - mruknął Duff odwracając wzrok.
Dziękuję wam za wsparcie.
Notki będą krótsze! Przepraszam.
________________________________________________________________________
- I co ? Masz tak zamiar iść aż do hotelu ? - Spytał Bach wychylając się z samochodu jadąc w bardzo wolnym tempie.
- Huh, wypierdalaj Bas - mruknęłam do niego i skręciłam w boczną uliczkę, nie miałam pojęcia dokąd prowadzi. Wyszłam z niej, na druga ulicę przy której stało wielkie casino. Weszłam do środka, usiadłam przy barze. Nagle obok mnie pojawił się Jackson.
- Mike ! Do cholery, nawet nie wiesz jak się ciesze że cię widzę ! - rzuciłam mu się na szyje. Może i to wyglądało jak akt desperacji ale... zaraz ... to był akt desperacji. Zdezorientowany Michael spojrzał na mnie za pierwszym razem, zmrużył oczy po czym ujął moją twarz w dłonie i pocałował w czoło.
- Serwus Bear ! - uśmiechnął się beztrosko - Co ty, na miłość do moonwalk'a, robisz w sercu Las Vegas?
- Hudson mnie tu wywiózł, później się schlał, Julli i Pam zdradziły chłopaków a ja dostałam takiego pięknego mustanga i Steven i Air i Aggie i chuj wie kto jeszcze i cała droga z Bachem i oni mnie całowali i .. zimno mi - powiedziałam chaotycznie a on tylko spojrzał na mnie jak na wariatkę, zdjął z siebie legendarną kurtkę z teledysku do " Thriller'a " i założył mi ją na ramiona.
- Dobra, spokojnie, w którym hotelu się zatrzymaliście ? - objął mnie ramieniem.
Na miłość do rock n rolla, zapomniałam jebanej nazwy. Kurwa, ja to mam szczęście.
- Eeem... No w tym... takim - zaczęłam gestykulować rękami. " nie wiem czy w tamtych czasach istniał facepalm, ale jeśli tak to to był jeden z tych epickich " w wykonaniu Michaela .
- Okej, Chodź - złapał mnie za rękę, mimo iż był stanowczy wciąż był delikatny. Pożegnał się z towarzystwem od pokera na żelki i ruszyliśmy w stronę windy.
- Jeszcze raz... Jak to się stało że trafiłaś tu ooo.. - spojrzał na swój zegarek na ręce -... 3 nad ranem ?
- Spałam, Bach mnie obudził bo chciał mnie gdzieś zabrać i tak wyszło że o mało co .. no właściwie to wsadził mi język w gardło i ja się wkur...- nie spojrzał na mnie tylko powiedział szybko '' damy nie klną '' - .. zbulwersowałam i wysiadłam, poszłam przed siebie żeby go zgubić i trafiłam tu, dzięki Bogu ( Elvis'owi ), że na ciebie - mruknęłam zażenowana. Spojrzał na mnie, przytulił mnie.
- Będzie dobrze... - Zachowywał się jakby mnie co najmniej zgwałcili. Ziewnęłam i zaśmiałam się sama z siebie. Ta scena była taka poważna a ja skwitowałam to ziewnięciem.
- Przepraszam Mike, jestem po prostu zmęczona - powiedziałam marudnie i oparłam głowę o jego ramie zamykając oczy. Otworzyłam jedno oko by zobaczyć jego reakcje a on po prostu sie uśmiechnął, tak słodko.
Winda się zatrzymała i wyszliśmy, podeszliśmy do drzwi, Jackson otworzył je i puścił mnie przodem. Apartament był bogato zdobiony i na prawdę piękny. Byłam cholernie zmęczona i kiedy zauważyłam ogromne łóżku ruszyłam w jego stronę, z rozpędzenia na nie wskoczyłam i zawinęłam się w narzutę.
- Bear, bear, bear... Biedaczyno. Ale czemu ty jesteś taka wyjątkowa że zdobyłaś serce Slasha i w dodatku Bach się do ciebie klei. No rozumiem, jesteś piękna ale to chyba nie wszystko, prawda ?
- Bo 90 % mnie to szaleństwo a pozostałe 10% to uczucie... - wzruszyłam ramionami. W sumie to też mnie to zastanawiało...
- Kochasz go ?
- Slasha ? - zmarszczyłam brwi - Tak.
- A jest jeszcze ktoś ? - łypnął na mnie podejrzliwie
- Nie ważne ... - Mike podekscytował się jak napalona nastolatka.
- Mów ! - spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Nie ważne, Michael, nie ma nikogo, dajmy temu spokój, proszę cię - powiedziałam jękliwie. Nie chciałam mu mówić o Duffie, źle się z tym czułam.
- Dobra... Zapewne często o nim myślisz. Znaczy, o Hudsonie ...
- Nie ... Tylko wtedy kiedy oddycham - Zaśmiałam się.
Michael położył się obok mnie i założył ręce za głowę.
- A czemu pytasz ? - poszłam w jego ślady tyle że skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie wiem .. Tak z ciekawości. W sumie, nigdy się nie zakochałem tak na poważnie, zawsze kończyło się po paru tygodniach.
- Miłość różni się od zauroczenia tym, że gdy jesteś zakochany marzysz o tym by po prostu nawet poczuć zapach ciała ukochanej osoby lub przytulić, a gdy jesteś zauroczony, to marzysz tylko o pożądaniu i seksie, a wszystko jest chwilowe.
- Huh... może i racja .. Ale skąd jest ta pewność że to ta ?
- Kiedy osoba którą kochasz zatrzymuje czas jednym spojrzeniem... Rozumiesz ? Uśmiech przez który nie możesz się na niczym skoncentrować, masz wyczulone zmysły, serce wali ci jak oszalałe, masz źrenice jak talerze.
- Tak, to jest to ...
* * *
- Zastanawiałeś się może gdzie jest twoja dziewczyna ?
Rano obudził mnie wkurzony Michael rozmawiający przez telefon.
- Nie, jest u mnie, śpi. Jak mogłeś zostawić ja samą.
- Mike, daj spokój, ile ja mam lat. - mruknęłam naburmuszona. On spojrzał na mnie.
- Chce z tobą rozmawiać.
Odebrałam od niego słuchawkę drżącą ręką, nie wiem czy z paniki czy ze strachu.
- Cześć...
- Gdzie ty do chuja byłaś całą jebaną kurewską noc !? Dobra, chuj z tym. Szpital świętego serca. Już kurwa !
- Co jest do chuja ?
- Duff, rusz dupę ! - Serce mi stanęło a w głowie pojawiało się setki wizji. Kurwa !
- Michael ! Musimy jechać, błagam cię ! - mówiłam coraz bardziej łamiącym się głosem. - Błagam !
- Ale co ?
- Szpital kurwa !
Kilka minut później byliśmy w szpitalu, Pamela siedziała tam jak gdyby nigdy nic. Po prostu, jak wiecznie nadąsana księżniczka.
- I co ty sobie kurwa wyobrażasz ?! Siedzimy tu przez ciebie szmato ! - zaraz za mną na szpitalny korytarz wpadła Julliet. Wyjechała z mordą w stronę '' blond worka na spermę '' jak to ją raczyła określać.
- Pff... pojebało cię. Sama się kurwiłaś ! - powiedziała z impetem niemalże krzycząc w stronę Izzy'ego który rozmawiał właśnie z pielęgniarką.
- Ta kurwa tylko że przeze mnie Duff się nie przećpał !
I już wszystko było jasne. Przez moją "przyjaciółkę " jedna z najbardziej pozytywnych osób w zespole leży teraz w stanie niemalże agonalnym w szpitalu. Nieźle, nieprawdaż.
Wybuchłam płaczem i pobiegłam w stronę sali w której znajdował się Duffie. Kurwa, nie wpuścili mnie. Ja pierdole, spojrzałam przez szybę do środka pokoju, przy basiście siedział Stevie który udawał jebaną fontannę. Duff wyglądał jakby spał, był tak cholernie... martwy. Upadłam na ziemie i zwijając się w kłębek wyłam jak wariatka. Podsunęłam się pod drzwi i siedziałam przy nich całą dobę. Chłopaki co chwilę pytali czy czegoś potrzebuję a ja mówiłam tylko krótkie ale jakże wymowne " chuj ci do tego ". W końcu wybudził się. Wpadłam do sali ale po chwili z poważniałam.
- Co ty najlepszego odpierdalasz ? Duff ty kutasie ! - zamachnęłam się żeby wywinąć mu pięścią w twarz ale cofnęłam rękę.
- Kochałem ją, była wszystkim co miałem poza zespołem... A teraz ? Nawet jej tu kurwa nie ma... Szmaci się zapewne z Smithami. Cholernie mi miło,nie powiem nie.
Miał rację. Pam stwierdziła że siedzenie tu nie ma sensu i że ma wiele innych spraw do załatwienia, oczywiście po tych słowach dostała w twarz tak że wylądowała na ziemi z kilkoma zębami poza jej kurewską mordą. Nie było jej już.
- Po prostu, wróćmy do Hellhouse'a i dajmy porządny koncert w Yellow. - mruknął Duff odwracając wzrok.