11 - " Żebra "

Wielki powrót, zatęskniłam za tą historią. Przepraszam was i cholernie kocham. Dzięki za 3.884 wejścia. Wielka liczba jak dla mnie, jeszcze raz dzięki.
_________________________________________________________________________________

Siedziałam na kanapie w Hellhouse z  głową na kolanach Kiedis'a.  Śpiewałam z nim jakąś piosenkę co chwilę wybuchając śmiechem.
- I znów fałszujesz - wypominałam mu co chwilę.
- Ja fałszuję ? Kto to mówi, wyjcu ? - Zaśmiał się złośliwie.
- Ja przynajmniej nie śpiewam jak zarzynany kot - Wytknęłam język.
- Czy ktoś coś mówił o Axlu ? - zaśmiał się Duff. Było z nim okej, ale tylko " okej ".
Usiadł obok i dostałam kuksańca w bok. Przeklęłam po czym mamrocząc pod nosem, wstałam i skierowałam się do kuchni, mimo wszystko uśmiechając się. Cały czas mroziłam spojrzeniem Anthonego siedzącego na kanapie. W którymś momencie dobiłam do czegoś. A raczej kogoś. Podniosłam wzrok i natknęłam się na czuprynę Hetfielda .
- Uważaj na siebie - uśmiechnął się szelmowsko wtykając zapałkę w kącik ust. Ominęłam go i ruszyłam w stronę kuchni. Czułam na sobie jego wzrok. Spojrzałam za siebie a on stał odwrócony w moją stronę. Zaśmiałam się cicho i weszłam do kuchni. Na blacie oraz przy stole siedzieli gunsi. Ciekawie wyglądali. Podeszłam do barku i wyciągnęłam butelkę cherry.
- Oszukujesz ! - powiedział nabuzowany, rudy chłopak z czapką tył na przód siedzący przy planszy do chińczyka.
- Jak można oszukiwać w chińczyka, stary ? - spytał ironicznie towarzysz w długich, kręconych, czarnych lokach z okularami na nosie.
- Nie mam pojęcia jak to robisz, ale oszukujesz Slash ! Nie możliwe że po raz któryś z kolei wygrałeś - rudzielec naburmuszył się ponownie.
- Axl, błagam, zmień dilera... Zamieniasz się powoli w Stardlina - zaśmiał się Slash. Axl wkurwiony skierował się do wyjścia ale Slash go zagadnął.
- Ej Axl, jak mogłeś jarać, skoro małpą nie wolno palić papierosów w Indianie ?
- Ja się tak kurwa nie bawię ! - Axl rozwalił planszę spychając ja ze stołu prosto na leżącego na ziemi Popcorna.
- Co jest kurwa ? Deszcz małych ludków ! Aw yeah ! - powiedział zaćpany Stevie łapiąc pionki od chińczyka które przed chwilą rozwalił jego kolega.
- Dobra, panowie trzeba się zabrać za sprawy organizacyjne - do kuchni weszła Aggie trzymając w rękach papiery.
- Przerwałeś nam właśnie partyjkę naszej, jednoczącej narody, gry - naburmuszył się stojący w drzwiach Axl krzyżując ręce.
- No cóż skoro nie masz ochoty na porządne wesele, mogę wyjść ale nie licz na to że poruchasz w najbliższym czasie 
- Dobra, dobra. Kiedy?  - przerwał mu Slash wykładając nogi w kowboy'kach na stół.
- A czy to ważne, jak najszybciej - Axl mruknął nie spuszczając wzroku z lazurowych oczu swojej dziewczyny.
- Gdzie zrobicie wesele ? W centrum ? Albo w Las Vegas ! - zawył Izzy wychylający głowę z pod baru w końcu sali. Wszyscy na te słowa skrzywili się jakby zobaczyli Elvisa nago. 
- Od razu w burdelu.  powiedział sarkastycznie brunet w lokach poprawiając cylinder na głowie.
- Kurwa, dajcie sobie spokój okej ? - powiedział Axl. Nagle zadzwonił mu telefon. Odebrał go i po krótkiej rozmowie stwierdził - Dobra chłopaki, obgadamy to z wami kiedy indziej. Chodź idziemy na górę  - mężczyzna wstał i skierował się do drzwi razem z brunetką. 
- Dobra, to co z tą chińską demokracją ? - Spytałam zbliżając się do stolika przy którym siedzieli.
- Chińska demokracja się rypła, nie mam zamiaru grać bez tego debila a ci matkojebcy - wskazał głową na Duffa Stevena i Izziego -  się nie nadają . No chyba że chcesz zagrać -  powiedział Slash uśmiechając się.
- Co powiedziałeś przydupasie ? -  warknął Izzy - Powtórz 
- Matko - Jebca ! - warknął ponownie Slash po czym strącił butelkę z trunkiem.
- Mamusi w to nie mieszaj ty ... ty ... ty głupku !
Izzy rzucił się na niego i wdali się w bójkę. Steven, całkiem zaćpany, udał się w ich kierunku próbując ich rozdzielić kiedy w tym samym czasie do kuchni wszedł Michael i przywitał się 
- Cześć bando nietrzeźwych rockmanów  - powiedział melodyjnie średniego wzrostu brunet. 
- Jakich znów najebanych? Ja jestem czeźwy- zawył Duff który uderzył głową o stół wchodząc pod niego.
- Wchodź - powiedział obojętnie Izzy podsuwając mu krzesło. 
- Wiec ... jak ci na imię, czym się zajmujesz ? - Spytał Stevie który nadal nie ogarniał sytuacji.
- Jesteś ślepy czy koka już do końca wyżarła ci mózg pojebańcu ? - spytał sarkastycznie Duff
- Ogarnij sie człowieku ! Dama w naszym gronie! Nie umiesz powstrzymać się od wulgarnego słownictwa ?- warknął Slash.
 - Że niby ja nie potrafię nie przeklinać ? No to kurwa patrz ! - powiedział Duff i uśmiechnął się tryumfalnie po czym zrozumiał że ponownie użył wulgaryzmu - Nosz kurwa ! ... No ja pierdole no ! ... Kurwa ...- basista oparł głowę o stół w geście poddania. 
- Polać coś?  - Spytał jak zawsze, spokojnym głosem Izzy.
- Nie, nie piję, jestem samochodem... 
- Ja tam jestem chyżą łanią - powiedział, jak zawsze w znakomitym nastroju, Slash. 
- Więc nazywasz się Michael Jackson ?- spytał Stevie przeglądający się swojej ręce przybliżając ją i oddalając od twarzy. 
- Zgadza się..  - powiedział znów strzelając epicfacepalm'a. 
- Może się czegoś napijesz ? - spojrzał na niego maślanymi oczami Duff.
- Nie, dzięki -powiedział już lekko wkurwiony Mike. 
- Dobra - powiedział Duff i klapnął nieprzytomnie o podłogę i zasypiając.
Graliśmy w chińczyka i ja o dziwo wygrywałam. Slash założył się ze mną że wygra, szczerze w o wątpię.
Izzy opuścił nas już dawno, Duff spał słodko na podłodze. Nagle do pokoju wpadł Kiedis z tym zielonowłosym gościem, Fleją, czy jak mu tam. Spojrzeli na tarcze do gry, zwrócili wzrok u sobie, na plansze, na siebie, na plansze, na siebie i...
- Łaaaaaaaa ! Atak Godzilli ! Wszyscy zginiecie ! Łaaaa ! Daj bycz ! Madafaka ! Łaaaaaa !
Darli się na cały głos kiedy w końcu spojrzeli na Michaela i zmieszani przestali zastygając w bezruchu.
- Co ? - powiedział szybko i krótko Tony.
- Godzilla była japońska, nie chińska. Ta oto gra to chińczyk. Czaicie ? Chiiińczzyyk ! - powiedział wyraźnie wskazując na wieko od pudełka z grą na której widniał napis " Chińczyk "
- Aha, aha, aj garet ! - powiedział Tony
- Czaisz ? Chińczyk ! - Powiedział Flea.
- Ja pierdziele, słuchajcie ! Mam randewu
- Co ? - Mike uniósł brwi
- Randkę, spotkanie, sexmeeting. BAJLANDO !
- Sexmeeting ...- powtórzył Michael i zrezygnował z dalszych pytań.
Do kuchni weszła Pamela.
- Co tu robisz ława szmato ? - słowa Slasha przepełnione były jadem a Michael słysząc to nie zemdlał. Podciągnęłam kolana pod brodę.
- Jak inaczej nazwiesz kobietę która stoi w porcie i daje dupy co minute innemu bez żadnych skrupułów?
- Kobieta wyzwolona ? - spytał Slash ironicznie
- DAŁAŚ DUPY, JESTEŚ KURWĄ ! Proste ! - zawył Duff już trzeźwy.
I zaczęła się kłótnia między całym domem, kurwa, czuję się jak w jakimś jebanym filmie.
On się kłócili a ja ulotniłam się do łazienki. Wanna, amen !
Olejki zapachowe poszły w ruch, uwielbiam zapach czekolady i malin połączonych z waniliom.
Relaks tajm, czil ołt jakby to Stevie powiedział udając Boba Marleya.
Wiele się zmieniło, ciekawe co u Nathana i Bettie. Ciekawe czy przejmują się tym że ich córka żyje z najbardziej niebezpiecznym zespołem na świecie, pije hektolitry alkoholu, wydycha dym nikotynowy jak powietrze i jest po uszy zakochana w czekoladowym gitarzyście o zacnym imieniu Saul. Przyszła pani Hudson się kłania, kochani rodzice. Jestem waszą kochaną wiśniową bombą.

*    *    *

Łzy napłynęły mi do oczu i zanurzyłam się w wodzie, miałam cholernie zmęczone oczy, kiedy ciepła woda pochłonęła moją twarz poczułam się jak nowa gitara którą własnie się dostraja. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą wzrok Duff'a.
- KURWA! - wrzasnęłam wynurzając sie z wody. - Poebao cię debilu ?! Kto ci kurwa tu pozwolił wejść ?!
- Spokojnie, w myślach rozbierałem cię setki razy - uśmiechnął się łobuzersko i oparł się o umywalkę. Spuścił wzrok i jego uśmiech znikł - Myślisz że ona mnie kochała ? Czy robiła to tylko dlatego że ... chciała się zabawić z Perrym ? Myślisz że ona to uknuła ?
Zadawał setki pytań. Kurwa, Mckagan na serio kochał Pamele. 
- Nie wiem, wiem że kiedy ja jeszcze was nie znałam, ona cholernie za tobą szalała. - uśmiechnął się smutno.
- Nadal ją kocham, po tym wszystkim co mi zrobiła, nadal ją kocham.
- A Izzy z Julliet ?
- On się tym zbytnio nie przejął, wiedział że ona kocha Tylera od zawszę, pogodził się z tym że Steven zawsze będzie u niej na pierwszym  miejscu zaraz przed Izzy'm. Ja tak nie potrafię.
- Znajdź sobie inną .. ? - strzeliłam z głupa a on podniósł wzrok na mnie.
- Nie licz na to - mruknęłam i spojrzałam na niego karcąco. Wzruszył ramionami i odwrócił się do lustra, przeczesał włosy palcami i przetarł twarz dłońmi.
- Trzeba zmienić twój imasz !
- Moje co ?
- Twój wizerunek. Ja się wszystkim zajmę tylko ... dawaj ręcznik mnie tu zaraz !

Cóż po moich dłuższych błaganiach Duff w końcu odwrócił się chociaż na chwilę żebym mogła wyjść z wanny i zakryć się ręcznikiem. On potrafi zepsuć każdą chwilę, nawet tą w której go nie ma.
Wyczłapałam do pokoju i otworzyłam szafę. Boże, nie mam się w co ubrać...
Koszulka Slasha, spodnie od dresu i bandama na głowe jak na porządną panią domu przystało.
- Chodź ! Muszę ci naprawcić włosy !

I wróciliśmy do punktu zwrotnego. Przeszukałam całą łazienkę w poszukiwaniu utleniacza. No kurwa nie było go.
Dobra, Duff za kierownicę i jedziemy do marketu.
Denerwuje mnie ta melodyjka którą można usłyszeć zaraz po przekroczeniu drzwi.
Szliśmy spokojnie miedzy alejkami aż tu nagle alejka " Dobre bo Polskie ". Ta.. Polska w 1987 cholernie dobra rzecz. Co jak co ale czekoladę mieli zajebistą. Nagle w lodówce paczuszka niewielkich rozmiarów na której widniał jakże wymowny napis " Pierogi "
- Kurwa, co to do chuja jest ?!
- To ? - spojrzałam na paczkę - To mój drogi, jest najlepsza chemia jaką jadłam.
Duff zrobił minę A'la " Not bad " i skierował się w stronę działu z kosmetyką.
- Platyna czy złocisty blond ?
- Taaak, palantyna, złocisty błąd, jeden chuj - wzruszył ramionami.
Tak, pomoc od McKagana. Oczywiście. Brawo za myślenie Bearly.
Jebs. Burza blond włosów wbiła mi się w twarz.
- Wchodzi viagra do baru i mówi " stawiam wszystkim " - powiedział Steven pękając ze śmiechu. - Ale to nie ważne, o chujach kiedy indziej. Ej, ludzie, help mi nał. Proszę.
- Co jest ? Kasa na dragi ci się skończyła ? - mruknął Duff oglądając panie na pudełkach farb.
- No też ale ... Muszę kupić prezent dla Air ... Da da da daaaaa - chwila ciszy i na jego twarzy pojawił się rozbrajający uśmiech - Taka nastrojowa muzyczka.
- Owiń się w folię bombelkową i naklej sobie karteczkę " Dywan Popcorn, 2 złote za metr kwadratowy ".
- I zrób jej  śniadanie do łóżka - zaśmiałam się.
- Mhm... chyba nago - mruknął Duff uśmiechają się pod nosem.
I na twarzy Stevensa pojawiło się złudne szczęście.

Wyszliśmy ze sklepu. "Śmy" czyli ja, Stevie, Duff  i oczywiście kilka butelek Jacka Danielsa. Droga była rozkopana i przed nami stał ogromny walec, na szczęście nie pracował.
Duff zaśmiał się pod nosem i tanecznym krokiem ruszył gdzieś.
- Co? - zmarszczyłam nos.
- Mogę panią prosić do walca ? - zaśmiał się i ruszył dalej.
Zdezorientowany Steven stanął koło samochodu osobowego.
- Skusi się pani na poloneza ? - wzruszył ramionami i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Zaśmialiśmy się i tanecznym krokiem ruszyliśmy za Duffem.

*  *  *

Z góry dobiegały dźwięki kopulujących " mrs & ms popcorn ". Prezent najwyraźniej się sprawdził.
Tak jak mu radziliśmy... no mniej więcej. Stevie zrobił śniadanie "nago"
Stwierdził że nie będzie świecił wykładziną więc na kartonie napisał wielkimi literami " GO", położył go na ziemi w kuchni i wesoło nucąc przygotował śniadanie dla Air.
Duff siedział z folią na głowie, zieloną papką na twarzy i ogórkami na oczach. Aggie pilnie piłowała jego paznokcie których za cholerę nie pozwolił sobie obciąć.
- Różżżżżoofy lakjer ! - pisnął Duff kiedy zobaczył Julliet bawiącą się odcieniami lakierów do paznokci.
- No chyba kpicie !? Nie zniszczycie mojego planu odnoście neonowej cytryny. - oburzyła się Aggie.
- Ej dziewczyny, ale dajcie spokój, to ma być Duff McKagan a nie kurwa Bret Michaels ! - zaśmiałam się.
Zero reakcji od Duff'a ? Dziwne bo za każdym razem kiedy słyszy o Poison to zaczyna wariować, a tym razem ... cholera ! On chrapie.
Wybuchłyśmy śmiechem. Spojrzałam na zegarek.
- Dobra, obudzicie go, muszę zmyć farbę.
Julliet zbliżyła się do ucha Duffa, odsunęła folie i wydarła się na cały głos.
- KURWA ! Tyler ty chuju ! - mruknął Duff i zdjął ogórki z oczu po czym zdziwił się kiedy zobaczył nad nim Jullieeeeee.
Wybuchła złowieszczym śmiechem i usiadła na kanapie, pogrążając się w myślach przy czym obgryzała paznokcie.
Duff razem z nami skierował się do łazienki gdzie musiałam płukać mu włosy.
- Teeej, Bearly a z czego robi się lakier do paznokciów ? - zagadnął Duff bulkając
- Paznokci kretynie. Podobno najlepsze kiedyś były te z wężofeeego jadduu. Nie mam pojęcia ale to zapewne sama chemia .
- Kogo to kurwa obchodzi ? - mruknął Izzy który pojawił się w drzwiach łazienki. - Cholera, ale cię spedalili - zaśmiał się patrząc w stronę Duff'a który właśnie zakładał na głowę ręcznik zwijając go w turban.
- Co jak co ale ja przynajmniej będę miał branie, nie to co ty - po tych słowach Duff zaśmiał się wrednie i spojrzał do lusterka.
- O kurwa ... - jęknął rozpaczliwie po czym przeczesał pomarańczowe włosy palcami. - KURWA CO TO DO CHUJA JEST !?
Julliet zwijała się ze śmiechu na posadzce w łazience, Aggie patrzyła na niego jak wryta a ja wręcz nie mogłam się powstrzymać od komentarza...
- AXL ! Bracie ! Urosłeś. - dźgnęłam go palcem w brzuch i wybuchłam śmiechem.
Izzy zwątpił a Duff wpadł w furie.
- Zapierdolę cię ! - i ruszył w moją stronę, wyminęłam go, przeskoczyłam nad leżącą na ziemi Żuli i pobiegłam na dół, oczywiście on za mną.
- Spokojnie do chuja - mruknął Slash mijający nas w korytarzu, spojrzał dziwnie na Duffa i wyszedł z domu.  Dziki pościg trwał dobrą godzinę aż schowałam się za kanapę. Wyjrzałam zza niej a Duff rozglądał się po salonie. Zauważył mnie więc schowałam się. Wszedł za kanapę ale potknął się o dywan i spadł na mnie. Był cholernie wściekły, nagle jego twarz złagodniała, jego oczy w kolorze złota  których mogłabym utonąć. Jego twarz była niebezpiecznie blisko, niemalże stykaliśmy się nosami. Odgarnął grzywkę z mojej twarzy, spojrzał mi głęboko w oczy, zbyt głęboko, świdrowały mnie na wylot. W końcu znalazł się tak blisko że musnął moje usta. Mimowolnie odwzajemniłam pocałunek i w tym właśnie momencie moje serce zaczęło bić jak pojebane. Kurwa ! Przecież kocham Slasha, jego oczy, jego usta, Slasha do chuja ! Ale on miał takie miękkie usta...
Wsunął dłoń pod moją koszulkę i podciągnął ją odrobinę, spojrzał na mój brzuch.
- Powinnaś mieć tu - dźgnął mnie palcem w żebra - tatuaż. - uśmiechnął się łobuzersko.
W tym samym momencie do pokoju wszedł Popcorn grając pałeczkami na wszystkim co miał pod ręką, włącznie z głową Duff'a.
- Oh, Axl. Co ty robisz na Bearly ? - przekrzywił lekko głowę spoglądając na nas swoim przećpanym wzrokiem.
- Dobra, chodź, naprawie ci to - mruknęłam do niego speszona sytuacją i wstałam z podłogi zrzucając go z siebie.
Po kilku drobnych poprawkach Duff wrócił do swojego "platynowego" blondu.

Slash wrócił do domu z wielkim kartonowym pudłem.
- Co to co to co to ? - Spytałam czując się lekko wstawiona gdyż przed chwilą wychyliliśmy z Duffem kilka butelek piwa.
- Paczka. - odpowiedział oschle.
- Ale ? O co ci chodzi ? - mruknęłam do niego wyczuwając burze w powietrzu.
- Spytaj Bacha - Sebastian wszedł do środka uśmiechając się złośliwie.
- Oooo ! Bas, cześć stary - powiedziałam słodkim tonem. - CZY MÓGŁBYŚ PO PROSTU SPIERDOLIĆ Z MOJEGO ŻYCIA ?! - warknęłam na niego i skierowałam się za Slashem do kuchni.
- Co on tu do chuja robi ?! Co to ma znaczyć?!
- Przecież się z nim jebałaś, nocowałaś u niego a Mike cię tylko krył. - warknął Slash.
Cholera, jedno wielkie kłamstwo które wymyślił sobie ten skurwysyn. Ja pierdole. Było dobrze i znów coś musi się zjebać.

GAME OVER.

KONIEC. 
Nie mam siły dłużej ogarniać wszystkiego. 
Wypaliłam się a przez to opowiadanie moi znajomi zaczęli wymagać ode mnie cudów. 
Przepraszam was, czytelników ale to już jest koniec.
Może wrócę tutaj i dokończę historię ale jest możliwe że po prostu dam sobie z tym spokój.
Przepraszam ale mam słabość do bycia słabą... 

THE END ?

DRODZY CZYTELNICY " WwP " !
MAM OKROPNĄ WIADOMOŚĆ ( przynajmniej dla mnie jest okropna ) 

Mój kochany laptop Edmund, mój towarzysz w walce o kreatywność i mój podręczny notatnik zarazem - Odszedł. 
Niestety muszę zawiesić działalność na jakiś czas ale obiecuje wam że jak tylko dostanę w swoje ręce Edmunda II to  wstawię kolejną jakże żałosną część : 3 
Kocham was i dziękuję za te 2550 wejść 

Big love od skurwysyna.
XYZ 

10 - " To jest to "

Zacznijmy od tego że dziękuję wam za ponad 1.700 wejść. Może i to mało ale i tak jest dobrze.
Przepraszam że jest taki duży odstęp pomiędzy notami ale na serio muszę nadrobić z nauką -,-
Dziękuję wam za wsparcie.
Notki będą krótsze! Przepraszam.
________________________________________________________________________

- I co ? Masz tak zamiar iść aż do hotelu ? - Spytał Bach wychylając się z samochodu jadąc w bardzo wolnym tempie.
- Huh, wypierdalaj Bas - mruknęłam do niego i skręciłam w boczną uliczkę, nie miałam pojęcia dokąd prowadzi. Wyszłam z niej, na druga ulicę przy której stało wielkie casino. Weszłam do środka, usiadłam przy barze. Nagle obok mnie pojawił się Jackson.
- Mike ! Do cholery, nawet nie wiesz jak się ciesze że cię widzę ! - rzuciłam mu się na szyje. Może i to wyglądało jak akt desperacji ale... zaraz ... to był akt desperacji.  Zdezorientowany Michael spojrzał na mnie za pierwszym razem, zmrużył oczy po czym ujął moją twarz w dłonie i pocałował w czoło.
- Serwus Bear ! - uśmiechnął się beztrosko - Co ty, na miłość do moonwalk'a, robisz w sercu Las Vegas?
- Hudson mnie tu wywiózł, później się schlał, Julli i Pam zdradziły chłopaków a ja dostałam takiego pięknego mustanga i Steven i Air i Aggie i chuj wie kto jeszcze i cała droga z Bachem i oni mnie całowali i .. zimno mi - powiedziałam chaotycznie a on tylko spojrzał na mnie jak na wariatkę, zdjął z siebie legendarną kurtkę z teledysku do " Thriller'a " i założył mi ją na ramiona.
- Dobra, spokojnie, w którym hotelu się zatrzymaliście ? - objął mnie ramieniem.
Na miłość do rock n rolla, zapomniałam jebanej nazwy. Kurwa, ja to mam szczęście.
- Eeem... No w tym... takim - zaczęłam gestykulować rękami. " nie wiem czy w tamtych czasach istniał facepalm, ale jeśli tak to to był jeden z tych epickich " w wykonaniu Michaela .
- Okej, Chodź - złapał mnie za rękę, mimo iż był stanowczy wciąż był delikatny. Pożegnał się z towarzystwem od pokera na żelki i ruszyliśmy w stronę windy.
- Jeszcze raz... Jak to się stało że trafiłaś tu ooo.. - spojrzał na swój zegarek na ręce -...  3 nad ranem ?
- Spałam, Bach mnie obudził bo chciał mnie gdzieś zabrać i tak wyszło że o mało co .. no właściwie to wsadził mi język w gardło i ja się wkur...-  nie spojrzał na mnie tylko powiedział szybko '' damy nie klną '' - .. zbulwersowałam i wysiadłam, poszłam przed siebie żeby go zgubić i trafiłam tu, dzięki Bogu ( Elvis'owi ), że na ciebie  - mruknęłam zażenowana. Spojrzał na mnie, przytulił mnie.
- Będzie dobrze... - Zachowywał się jakby mnie co najmniej zgwałcili. Ziewnęłam i zaśmiałam się sama z siebie. Ta scena była taka poważna a ja skwitowałam to ziewnięciem.
- Przepraszam Mike, jestem po prostu zmęczona - powiedziałam marudnie i oparłam głowę o jego ramie zamykając oczy. Otworzyłam jedno oko by zobaczyć jego reakcje a on po prostu sie uśmiechnął, tak słodko.
Winda się zatrzymała i wyszliśmy, podeszliśmy do drzwi, Jackson otworzył je i puścił mnie przodem. Apartament był bogato zdobiony i na prawdę piękny. Byłam cholernie zmęczona i kiedy zauważyłam ogromne łóżku ruszyłam w jego stronę, z rozpędzenia na nie wskoczyłam i zawinęłam się w narzutę.
- Bear, bear, bear... Biedaczyno. Ale czemu ty jesteś taka wyjątkowa że zdobyłaś serce Slasha i w dodatku  Bach się do ciebie klei. No rozumiem, jesteś piękna ale to chyba nie wszystko, prawda ?
- Bo 90 % mnie to szaleństwo a pozostałe 10% to uczucie... - wzruszyłam ramionami. W sumie to też mnie to zastanawiało...
- Kochasz go ?
- Slasha ? - zmarszczyłam brwi - Tak.
- A jest jeszcze ktoś ? - łypnął na mnie podejrzliwie
- Nie ważne ... - Mike podekscytował się jak napalona nastolatka.
- Mów ! - spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Nie ważne, Michael, nie ma nikogo, dajmy temu spokój, proszę cię - powiedziałam jękliwie. Nie chciałam mu mówić o Duffie, źle się z tym czułam.
- Dobra... Zapewne często o nim myślisz. Znaczy, o  Hudsonie ...
- Nie ... Tylko wtedy kiedy oddycham - Zaśmiałam się.
Michael położył się obok mnie i założył ręce za głowę.
- A czemu pytasz ? - poszłam w jego ślady tyle że skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie wiem .. Tak z ciekawości. W sumie, nigdy się nie zakochałem tak na poważnie, zawsze kończyło się po paru tygodniach.
- Miłość różni się od zauroczenia tym, że gdy jesteś zakochany marzysz o tym by po prostu nawet poczuć zapach ciała ukochanej osoby lub przytulić, a gdy jesteś zauroczony, to marzysz tylko o pożądaniu i seksie, a wszystko jest chwilowe.
- Huh... może i racja .. Ale skąd jest ta pewność że to ta ?
- Kiedy osoba którą kochasz zatrzymuje czas jednym spojrzeniem... Rozumiesz ? Uśmiech przez który nie możesz się na niczym skoncentrować, masz wyczulone zmysły, serce wali ci jak oszalałe, masz  źrenice jak talerze.
- Tak, to jest to ...

*    *     *

- Zastanawiałeś się może gdzie jest twoja dziewczyna ?
Rano obudził mnie wkurzony Michael rozmawiający przez telefon.
- Nie, jest u mnie, śpi. Jak mogłeś zostawić ja samą.
- Mike, daj spokój, ile ja mam lat. - mruknęłam naburmuszona. On spojrzał na mnie.
- Chce z tobą rozmawiać.
Odebrałam od niego słuchawkę drżącą ręką, nie wiem czy z paniki czy ze strachu.
- Cześć...
- Gdzie ty do chuja byłaś całą jebaną kurewską noc !? Dobra, chuj z tym. Szpital świętego serca. Już kurwa !
- Co jest do chuja ?
- Duff, rusz dupę ! - Serce mi stanęło a w głowie pojawiało się setki wizji. Kurwa !
- Michael ! Musimy jechać, błagam cię ! - mówiłam coraz bardziej łamiącym się głosem. - Błagam !
- Ale co ?
- Szpital kurwa !

Kilka minut później byliśmy w szpitalu, Pamela siedziała tam jak gdyby nigdy nic. Po prostu, jak wiecznie nadąsana księżniczka.
- I co ty sobie kurwa wyobrażasz ?! Siedzimy tu przez ciebie szmato ! - zaraz za mną na szpitalny korytarz wpadła Julliet. Wyjechała z mordą w stronę '' blond worka na spermę '' jak to ją raczyła określać.
- Pff... pojebało cię. Sama się kurwiłaś ! - powiedziała z impetem niemalże krzycząc w stronę Izzy'ego który rozmawiał właśnie z pielęgniarką.
- Ta kurwa tylko że przeze mnie Duff się nie przećpał !
I już wszystko było jasne. Przez moją "przyjaciółkę " jedna z najbardziej pozytywnych osób w zespole leży teraz w stanie niemalże agonalnym w szpitalu. Nieźle, nieprawdaż.
Wybuchłam płaczem i pobiegłam w stronę sali w której znajdował się Duffie. Kurwa, nie wpuścili mnie. Ja pierdole, spojrzałam przez szybę do środka pokoju, przy basiście siedział Stevie który udawał jebaną fontannę. Duff wyglądał jakby spał, był tak cholernie... martwy. Upadłam na ziemie i zwijając się w kłębek wyłam jak wariatka. Podsunęłam się pod drzwi i siedziałam przy nich całą dobę. Chłopaki co chwilę pytali czy czegoś potrzebuję a ja mówiłam tylko krótkie ale jakże wymowne " chuj ci do tego ". W końcu wybudził się. Wpadłam do sali ale po chwili z poważniałam.
- Co ty najlepszego odpierdalasz ? Duff ty kutasie ! - zamachnęłam się żeby wywinąć mu pięścią w twarz ale cofnęłam rękę.
- Kochałem ją, była wszystkim co miałem poza zespołem... A teraz ? Nawet jej tu kurwa nie ma... Szmaci się zapewne z Smithami. Cholernie mi miło,nie powiem nie.
Miał rację. Pam stwierdziła że siedzenie tu nie ma sensu i że ma wiele innych spraw do załatwienia, oczywiście po tych słowach dostała w twarz tak że wylądowała na ziemi z kilkoma zębami poza jej kurewską mordą. Nie było jej już.
- Po prostu, wróćmy do Hellhouse'a i dajmy porządny koncert w Yellow. - mruknął Duff odwracając wzrok. 

9,5 - " Szykujcie się na destrukcje ''

Ogólnie rzecz biorąc to bardzo chciałabym przeprosić za to dzielenie rozdziałów ale moja wena wyparowała razem z nadzieją...
Tak wiec
Enjoy, fuckers xd
______________________________________________________________________________


Po drodze do pokoi zgubiliśmy połowę ekipy, Ja, Slash, Duff, Stevie i Air jechaliśmy windą. Duff zerkał  podejrzliwie w moją stronę cały czas, Slash miał banana na twarzy a Stevie z Air mówili swoim własnym językiem
- Wut, wut wut ? - odezwała się Air
- Nahhh... whatever
- Łotever ?
- Łoteva
- Łotkryśka ?
Winda aż zatrzęsła się przez śmiech Kukurydzianej pary.
- Duff ? - miał nieobecny wzrok,
- Hm ? - wybiłam go z rytmu, wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Gdzie jest Pam ?
- Chuj wie... Zniknęła gdzieś z Jull.

*     *     *

Wlazłam pod prysznic. Ciepła woda - jedyne co potrzebne mi po ciężkiej trasie. Stałam pod strumieniem dobrą godzinę. Wyszłam z kabiny i zarzuciłam na siebie rozciągniętą koszulkę Saula z napisem '' follow me, i'm drink with elvis '' i szare dresowe spodnie. Ruszyłam do salonu. Cóż, było późno. Slash siedział z butelką piwa w ręce. Podeszłam do niego i mimo zmęczenia, przeskakując przez oparcie kanapy, usiadłam przy nim, położyłam głowę na jego kolanach i zabrałam mu butelkę, pociągając spory łyk.
- Ja pierdole. Jesteś, kurwa, jedną z najlepszych dup, jakie, kurwa, ever poznałemm.
Mogłam się spodziewać, był już całkowicie najebany. Westchnęłam głośno, odgarnęłam mu włosy z twarzy, pocałowałam go w oba policzki.
- Dobranoc Hudson. Dziś śpisz na kanapie kochanie - pocałowałam go w usta i razem z butelką skierowałam się do pokoju.
Weszłam do sypialni i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to balkon, który był uchylony. Szczerze ? Kocham balkony, taki ... fetysz.
Skierowałam się na ów balkon, zabierając ze sobą paczkę papierosów. Z balkonu był świetny widok na miasto. Ogromne szyldy, neony i inne paści które były wytworami komercji. Jeden wielki baner głoszący :


" Gunnersi ! Guns n roses opanowali LV ! 
Szykujcie się na destrukcje ! "

Grunt to dobra reklama. 
Balkon miał łączenie z innymi pokojami, więc postanowiłam obadać teren. W pokoju obok na łóżku leżeli Air ze Steviem. No kurwa, uwierzycie ? Oni po prostu sobie leżeli, tak słodko, razem. Nie wnikam. W następnym pokoju był Izzy, czytał. Książkę czytał. W Las Vegas książkę czytał. Kolejny normalny. 
Za to w następnym pokoju ... nie no, nadal nic. Duff oglądający coś w telewizji. Okej no dobra, rozumiem, koncert był to odpoczywają. Chuj. Następny pokój ... Gdybyście tylko mogli to zobaczyć. Ja jebie.. Łoteva Darowałam sobie to okno i skręciłam ponieważ taras się już prawie kończył. Ostatni pokój do którego mogłam bezczelnie zajrzeć należał do Perry'ego który również nie był tam sam. Jakaś blond kurwa się z nim ... JA PIERDOLE ! Pamela ! Wkurwiłam się nie na żarty i wparowałam do środka.
- Pamelo Raychel Johnson ! Co ty do chuja odpierdalasz?!
- Co ? - powiedziała zakrywając się kołdrą pod sam nos. - Pierdole się. 
- Jak kurwa możesz jebany skurwysynie kiedy wiesz że jest zajęta ?!
- Huh, po prostu same włażą do łóżka, jesteśmy boscy, wszyscy nas kochają i ... no tak mamy wódkę. - skwitował i złapał za butelkę która leżała na szafce nocnej. Usłyszałam znajomy, ale łamiący się głos
- No chyba sobie kurwa do chuja kpicie - nagle w drzwiach zjawił się Duff. Stanął z szeroko otworzonymi ustami i wpatrywał się w całą scenę. Po chwili spojrzał pogardliwie na '' parę '' w łóżku, odwrócił się na pięcie i wyszedł.
- Jesteś zwykłą szmatą, wiesz ? - warknęłam w stronę Pam.
Duff wrócił się do pokoju i szybkim krokiem podszedł do Perry'ego mówiąc
- Albo wiesz, zostanę jeszcze na sekundę - po czym pierdolnął mu w pysk z ciężkiej pięści. Perry spadł z łóżka i zwijał się na podłodze trzymając się za szczękę
- A ty kurwa... - skierował się w stronę Pam z podniesioną ręką, ale po chwili ją opuścił - Ty szmato, nie pokazuj mi sie na oczy. Dziękuję, dobrej nocy.
I znikł za drzwiami.

Nie miałam ochoty na dalsze wędrówki więc postanowiłam że wrócę do siebie. Po drodze zapukałam do drzwi Duff'a ale nikt nie odpowiedział. Co do Pameli i Julliet ... Cholernie się na nich zawiodłam... Dobra, nie ważne. Ich sprawa, chcą sie kurwić, niech się kurwią. Ale jeżeli chłopaki zawieszą przez nie jebany zespół to obiecuje że osobiście ja oskóruje.

Weszłam do pokoju, włączyłam kasetę Metaliki, mimo iż zawszę wieczorem słucham Smithów teraz to już przeszłość. Wślizgnęłam się do swojego łóżka, sama, bo Hudson śpi na kanapie, i zasnęłam prawie natychmiast po początkowym riffie do Nothnig else matters.
Poczułam że ktoś wślizguje mi się pod kołdrę. Oczywiście za pewne to Saul. O dziwo, otworzyłam oko i zobaczyłam .. Bacha. Chciałam krzyknąć i zapytać co do chuja robi w moim łóżku ale zakrył mi usta dłonią.
- Cicho ... Muszę cię gdzieś zabrać.
- Jest pierwsza nad ranem do chuja, a po za tym jak się tu dostałe..- mruknęłam zaspana ale on mi przerwał.
- To ważne. - szepnął prawie niesłyszalnie. Pokiwałam twierdząco głową.

*    *    *

- Ciebie kurwa chyba już do reszty pojebało, chłopczyku - powiedziałam z kipną w głosie trzymając się za skroń. Woził mnie po mieście już jakąś godzinę. 
- Niby czemu ? - powiedział z rozbrajającym zacieszem na twarzy.
- Jest jebana druga na ranem a ty wozisz mnie po mieście - ziewnęłam. 
- Nie bez powodu - wyszczerz nie znikał z jego twarzy - Spójrz za okno. 
Kurwa, faktycznie, widok był nieziemski, miliony świateł, dźwięki hazardu, ludzie, dziwki i jebane kopie Elvisa Presleya. Ten gość coraz częściej pojawiał się w moim życiu tak jak Bach.Właśnie Bach - cholera, na prawdę coś w nim było. Myślę że go ... co najmniej lubię. Nieziemski głos, genialny wygląd, świetny charakter, czego chcieć więcej? Oczywiście on raczej Slashem nie był ale ... gdyby nie to że rżnę Hudsona zapewne coś by z tego było ... Dobra spokój ! 
Schowałam głowę z powrotem do samochodu. I spojrzałam na drogę. Zjechał na pobocze.
- Wow .. - Jedyne co zdążyłam powiedzieć bo on wpił się w moje usta. W radiu poleciało '' Sleeping in my car '' Roxette. Mimo iż co prawda zapomniałam się na chwilę i pozwoliłam się ponieść emocją odsunęłam się od niego 
- Bach, co ty do chuja odpierdalać ? - spojrzałam na niego z politowaniem 
- Całuję cię ? 
- Jestem PRAWIE zamężna ? - spytałam ironicznie.
- Iii ? Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Daj spokój - mruknął i znów zbliżył się do mnie niebezpiecznie. 
- Dzięki za tę noc ale to nie ma sensu ...
-  Bzdury - mruknął rozbawiony. 
- Albo mnie odwieziesz albo idę z kopyta . - mruknęłam i odsunęłam się jeszcze bardziej. 
- Droga wolna... - mruknął. - Ale  przemyśl to sob... 
Nie zdążył dokończyć bo ja już wyszłam z wozu i ruszyłam w stronę hotelu. 

9 - '' Witamy w Las Vegas ''




Na początku chciałabym przeprosić za to że ta część jest tak krótka i nieskładna. Bardzo was przepraszam i dziękuję za tak liczne wejścia mamy ponad 1340 wejść. Jestem z was dumna gunnersi.
Tą notkę dedykuję kochanym Chrzanowskim żulom przystankowym.
Chyba tak nazwę swój zespół xd
Enjoy, fuckers : 3

________________________________________________________________




Rozwaliliśmy się na tyłach wana. Izzy, Pam, Duff, Jull i Steven zaraz za mną i Slash'em.
- Walisz. Mokrym. Kundlem - mruknął Izzy przez zęby do siedzącego przed nim Slasha.
- Oj zamknij się frajerze. - odmruknął niemal zasypiając na moich kolanach.
- Frajer to twoje drugie ulubione słowo na '' F '' prawda ? - zwrócił się do Slasha Duff.
- A twoje drugie imię - odwarknęłam mu po czym on dotknął mojego ramienia i syknął.
- Osstra. - syknął McKagan.
- Dobra, ogarnijcie się wszyscy...Kurwa... Witamy w Las Vegas !
No i zaczęło się ! Ogromne budynki, światła neonów, lamp, szyldy, billboardy. Magia !
Był wczesny ranek, podjechaliśmy pod jakiś hotel. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takich warunków. Był zajebiście urządzony, cholerne złoto, srebro i inne chuje muje były wszędzie. Gustowne wyposażenie hall'u i ta wielka fontanna na środku. Nie ziemski klimat. Wszędzie widniały szyldy z informacją '' Dzisiejsza noc - niezapomniany występ Guns n Roses, matkojebcy ! ''
- Ej ! Patrzcie ! Dziś niezapomniany występ ! - zauważył Stevie i poskrobał się po blond głowie - Ciekawe kto gra ... Hm ...
I w tym momencie każdy uczestnik naszej wyprawy uderzył się otwartą dłonią w czoło. Axl z Aggie zniknęli gdzieś na chwilę.
Nagle obok nas pojawiła się krucha blondynka. Miała piękne, duże niebieskie oczy, odrobinę pokręcone, blond włosy i beztroski uśmiech. Każdy członek zespołu spojrzał na nią i wyszczerzył się, Popcorn zwłaszcza.
- Dzieńdobrywieczór. Dziś jest słonecznie, nie sądzicie ? - zapytała uśmiechając się.
- Biorę ją ! - oznajmił na głos perkusista i objął dziewczynę ramieniem.
- Dooooooooooobra ! - pisnęła i zaśmiała się. Po chwili zagadnęła - Ale na czym polega ta gra ?
- Przekonasz się ... Szykuj się na dobrą zabawę, i wiedz że diabeł się nami interesuje - powiedział tajemniczo Izzy.
- Jak się zwiesz ? - spytał Slash
- Zwierz ? Emmm... Kotek ! Hefalump, hefalumpy rządzą - uśmiechnęła się wesoło .
- Co to do chuja jest hefalump ? - zaskoczony Steven Tyler rozejrzał się po zespole.
- Słoń, tyle że fioletowy. - odezwała się blond dziewczyna
- Doooobra... - Tyler mruknął z podejrzliwym wzrokiem
Cóż, rozprawka na temat hefalumpów trwała dobrą chwilę, ta blondynka mimo swoich schiz była całkiem sympatyczna. Popcorn ślinił się jak przy torcie urodzinowych dzień wcześniej. Komiczny widok, uwierzcie.
Po kilku chwilach pojawił się Axl razem z Aggie, uśmiechali się jakby właśnie przed chwilą strzelili szóstkę w totka.
- Co jest kurduple ? - spytał Duff wtykając zapałkę w kącik ust.
- Apartamenty Królewskie
- Chyba kurewskie - mruknął jeden z muzyków Ełrosmerfów.
- Zamilcz jak do mnie mruczysz - warknął Popcorn i zrobił gest '' mów do ręki ''.
- Czy on aby na pewno ma jaja ? - Zapytał Tyler.
- Zapewne większe niż ty - mruknęła tryumfalnie Julliet. Tyler naburmuszył się i postanowił już nic nie mówić. Izzy spojrzał na nią badawczo i powiedział bezgłośnie '' co do kurwy ? ''. Steven uśmiechnął się niewinnie a Jull wzruszyła ramionami.
- A tyyy.. - wtrącił się Perry - Tyyy jesteś słabsza !
- Niby czemu ? - zdziwiła się Jull.
- Bo jesteś kobietą, kobiety są dziwne, często płaczą i mrugają częściej niż faceci.
- Twój argument jest inwalidą, zupełnie jak twój mózg - mruknął Izzy i objął Liett ramieniem.
Przyglądałam się im z boku siedząc na walizce, miałam założoną jedną słuchawkę i w tle leciało '' Angel '', w sumie, jak myślałam o całej mojej przygodzie z Gunsami to dzięki nim, wiele się nauczyłam. Tak, może brzmi to banalnie i nieprawdziwie ale to prawda ... W tej samej chwili podczłapał do mnie Slash, zepchnął mnie z walizki tak że spadłam na dupsko na zimną posadzkę
- Co ty odpierdalasz do chuja ?
- Nic, siadam sobie - uśmiechnął się łobuzersko i robił to co oznajmił. Nie umiałam się na niego długo złościć więc usiadłam na jego kolanach. Zabrał mi jedną słuchawkę, przy upadku niechcący zmieniłam piosenkę i teraz leciało ciche '' give in to me '' Jacksona. Slash uśmiechnął się półgębkiem i pocałował mnie.
- Nie migdalić mi się tu lovelasy zasrane - mruknął Axl zdenerwowany - Ruszajcie te leniwe, parszywe dupska ! Nakurwiamy na salony matkojebcy !
Wjechaliśmy windą na najwyższe piętro, ruszyliśmy w stronę pokoju, z numerem z którego chłopaki mieli niezły ubaw, no cóż, pokój z numerem 666 raczej nie kojarzy się zbyt dobrze.
- Kto ostatni ten ma najmniejszy pokój ! - pisnął Steven i pobiegł razem ze swoją nową '' koleżanką" w stronę apartamentu. Jakoś nikt zbytnio nie przejął się '' zakładem '' Popcorna. Skład gunsów wszedł do środka i dzięki bogu apartament królewski był na prawdę wielki, miał 5 sypialni więc bez problemu pomieścił nas wszystkich.
- Chuj mnie obchodzi jaki pokój.. - mruknął Duff, rzucił walizą o ziemie, złapał Pam w tali i przerzucił ją sobie przez ramie - .. ważne żeby łóżko było - uśmiechnął się łobuzersko a Pamela zaśmiała się dźwięcznie, minęło kilka sekund a on już zniknęli za drzwiami któregoś pokoju. Taa... Dwa dni bez .. kontaktu. Chociaż, nie wiem, może mają swoje sposoby ... Choć w sumie kiedy niby ... Cholera ! O czym ja myślę. '' Zgorszyli mnie ''. Zaśmiałam się sama do siebie.




* * *




Kurwa, nudziliśmy się, do koncertu było kilka godzin. Kilka osób poszło spać. Ja, Slash, Duff, Jull i śpiący Izzy siedzieliśmy w głównym pokoju apartamentu. Slash złapał za gazetę i pogrążył się w lekturze.
- Rosyjscy naukowcy odkryli niedawno, że gdyby zebrać całą wodę z powierzchni kuli ziemskiej, następnie zamknąć ją w rurce o średnicy 1 cm., to ta rurka musiała by być długa, że - zająknął się i zastanawiał chwilę jak przeczytać cyfrę. W końcu zrere zygnował i określił ja słowami - ... ja pierdolę... - zaśmiał się sam z siebie i wrócił do czytania. Juli była jakaś nieobecna, stukała palcami o pudło gitary którą miała obok siebie, centralnie przy głowie Izziego która spoczywała na jej kolanach.
- Możesz do chuja przestać stukać jebana tania podróbo Popcorna ? - Izzy mruknął śmiejąc się. Jull zdzieliła go po głowie i wyszła. Izzy poleciał za nią błagając o wybaczenie.

Do pokoju weszła .. hmm.. właściwie wciąż nie wiedzieliśmy jak ma na imię nowa koleżanka Steviego.
- Jak ty się wabisz do chuja ? - zaśmiał się Duff.
- Adrien, Air, jeden chuj. - zażartowała i usiadła na oparciu kanapy.
- Skąd jesteś ?
- Fucking ...
- No dobra, nie wściekaj się już, tylko pytam...
- Ale jestem z Fucking, to taka wioska w Austrii, znaczy się jestem z Polski ale przez pewien czas mieszkałam w Fucking.
Powił się Popcorn który z tekstem '' słońce świeci, ptaszek kwili, może byśmy się napili ? '' od razu ruszył do barku, sięgnął po butelkę wódki i przeczytał etykietę
- Duńska wódka, dawka śmiertelna 4,5 promila, nie dotyczy Polaków i Rosjan.
- True story, bro ! - mruknał Duff i złapał się za skroń. - No, czas życia krótki, kropnijmy wódki. Gdzie jest moja wódka ?

Cóż, chłopaki pili i pili, no i pili, jak zawszę, nic nowego. No może oprócz tego że Aerosmith i Guns n roses pili razem. W końcu Tyler wstał, podniósł butelkę w toaście.
- Na zdrowie gospodarzy, niech zawsze mają takich zajebistych gości. Oh pardon, muszę zaraz wrócić - oznajmił i wybiegł cholernie się chwiejąc.
- Tobre, tobre! Chcecie mnie upić, będę łatwiejszy ! - mruknął najebany Duff.
- Duffie, choć się łyka - Slash wystawił butelkę w jego stronę
- Gdzie mam iź ? Daj mi sę choć ras ... uospokojić !
- Ze mną się nie napijeż ? - mruknął Slash
- E-e ! Za szybko mnie rwaliście, ja łatwy nie jestę ! Ale daje się pierdolić ...
- Co do kurwy ? - mruknęła Pam i załamała ręce. Duff wstał, zachwiał sie i rozbił butelke wódki która należała do Steviego. Duff sięgnął do kieszeni i wyciągnął jakieś monety
- Stevie, masz tu pare groszy, ić se kup nowe !
- Rura to rura nie ma chuja - mruknął Stevie po czym dodał - Sam se ić ciulu.
I Duff chwiejnym krokiem udał się do sklepu na parterze.
W końcu Perry odezwał się do Tylera.
- Pijesz to czy nie bo jak nie to nie - wskazał głową na butelkę wódki. Po chwil do pokoju wrócił Duff.
- Bearly ! Idziesz ze mną na wino ?
No cóż mogłam zrobić, wstałam, zabrałam manatki i wyszłam razem z nim.
- Duffie, przecierz ty jesteś najebany, nie sprzedadzą ci alkoholu - mruknęłam z dłonią na skroni kiedy kierowaliśmy się w stronę windy
- Przeca ja jestem trzeźfy ! - oznajmił prawie sie nie jąkając i wcisnął guzik windy.
- Nie Blondi, nie jesteś.
- A pierdole, zwariowałaś - weszliśmy do windy
- Wiem, mieszkam z wami, to musi coś znaczyć. - wcisnęłam guzik na parter.
- A pierdolisz, zwariowałaś, ja wysiadam. - ryknął i ruszył w stronę drzwi windy w bardzo szybkim tempie.
Złapałam go za ramie zatrzymując go. Odwrócił wzrok w moją stronę i niebezpiecznie się do mnie zbliżył.
Miał obłęd w oczach, cholernie się bałam, nie byłam w stanie przewidzieć co się stanie.
On pocałował mnie i w tym samym czasie otworzyła się drzwi i on szybkim tempem wręcz wybiegł z windy.
'' Co to kurwa było ? '' szepnęłam sama do siebie bezgłośnie.

Duff Mckagan, basista gunsów, właśnie mnie pocałował, po pijaku co prawda ale liczy się...



* * *


- No ruszcie te dupska ! - wył Axl w stronę garderoby Smithów.
- Stul pysk, rudy skurwysynie - odryczał Tyler.
Axla nosiło za każdym razem gdy się z nim widział a co dopiero kiedy z nim gadał, Slash trzymał go jak najdalej od Smithów, ale niestety nie dało się go długo utrzymać.
- Zapierdole mu ! Jak Wódkę kocham ! - warknął Duff. Pam odchrząknęła znacząco. - Znaczy .. Jak Pam kocham ! - Poprawił się i zniknął gdzieś z Pam.
Axl poszedł szukać Aggie bo ona jak zwykle zapodziała się między garderobami z ubraniami.
Slash, Stevie i Ouberto siedzieli na kanapie w koncie słuchając Jailhouse Rock Elvisa Presleya naśladując ruchy '' króla ''. Przyglądałam się im uważnie, wyglądali jakby w ogóle nie czuli rytmu, co prawda jakoś im to wychodziło ale marnie...
- Widzieliście Rosie ? - odezwała się Aggie zaraz po tym jak weszła wesoła do garderoby.
- No szuka cię gdzieś ... chyba .. - odpowiedziałam i przeczesałam włosy palcami.
- Włazicie za 20 minut - ryknął ktoś z ochrony.

No cóż, minęło to 20 minut, szukaliśmy Axla prawie cały czas, później okazało się że on sam zapodział się między ubraniami. Weszli na scenę, jak zawszę byli idealni... 

8 - '' Urodziny ''

Obudziłam się, nagle, jak z cholernego koszmaru. To był chyba rytuał, klątwa. Tego dnia był pierwszy sierpnia. Czyli dzień moich jebanych urodzin. Pierwszy raz spędzam je bez rodziny. Jakże miło. Za oknem burza bawiła się w najlepsze. Błyskawice, grzmoty, pioruny i deszcz. Wywlekłam się z łóżka, które o dziwo było puste i ruszyłam na korytarz. Dobrze pamiętałam że on spał przy mnie. Zastanawiałam się gdzie znikł o tej porze. Była siódma. Przystanęłam na chwilę wsłuchując się w cisze którą przerywały grzmoty i krople deszczu obijające się o szyby. Zeszłam schodami w dół rozglądając się przy okazji za Hudsonem. Weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki. Nie było w niej nic, prócz   kilku butelek piwa. Złapałam za jedną, otworzyłam ją i wychyliłam kilka sporych łyków. Do kuchni bardzo powolnym krokiem weszła Julliet w różowych kapciach z głową króliczka.
 - Fajne kapcie - uśmiechnęłam się kpiarsko.
- Wiem, Adler ma gust. - zaśmiała się.
- Kupił ci je ?
- Nie, są jego.
Nagle usłyszałyśmy dźwięk tłuczonego szkła i zza kanapy wyszedł zaspany Ouberto.
- Ouo... E... Ja to naprawie ! - mruknął i znikł z powrotem za kanapą.
- Gdzie Izzy ?
- Śpi z Steviem.
- Ale... czemu ?
- Wczoraj gdy Slash go odprowadzał, pomylili pokoje i wpadli do naszego. - zaczerwieniła się odrobinę.
- Dwuznaczna sytuacja ? - spytałam nieśmiało.
- I to kurwa jak ! - ponownie się zaśmiała.

*    *    *

- Ja pierdole, wyjebało prąd ! I czemu kurwa w salonie nadal leży pełno szkła !? - ryknął Duff który właśnie bawił się gitarą Slash'a kiedy, tak jak już zdążył nas poinformować, zabrakło prądu w całym domu.
- Bo Ouberto coś stłukł rano.
- Ta i zapewne było '' Ouo, ja to naprawie ? '' - mruknął Axl.
- No tak - zaśmiała się Aggie.
- Zawsze się tak tłumaczy ?
- A jakże inaczej. Stąd się wzięło Ouberto.
- A oryginał brzmi Hubert - Mruknął Ouberto siedząc w kącie i strojąc akustyka.
- No! Dzwońcie po elektryka... Co ja pierdole ? - basista uderzył się otwartą dłonią w czoło i wyszedł z kuchni w stronę telefonu. - Jak ja tego nie zrobię to nikt ... - mruknął pod nosem i wyszedł.
- Trzeba czekać w aż wróci. - zauważył Popcorn szczerząc się zadowolony.
- Brawo ! To chyba jedno z mądrzejszych zdań jakie dziś powiedziałeś - zaśmiała się Pam, a po chwili cała banda rechotała na sam widok naburmuszonej miny Steviego.
- Dobra... Czekajcie mam pomysła ! - pisnął podniecony Axl i znikł na schodach. Aggie odprowadziła go zdziwionym wzrokiem. W tym samym czasie do pokoju wpadł Slash z Izzy i Julliet, woda ściekała z nich ciurkiem. Mieli reklamówki po brzegi wypełnione alkoholem i swego rodzaju używkami.
- O bosze ! O mój bosze ! - Steven zaczął odstawiać teatr - No nie ! Tak nie będzie ! - podlazł do zmoczonych i zabrał im reklamówki - Wyjdźcie stąd ! I to już ! Wysuszyć się i jak już wyschnięcie to możecie wrócić ! Myłem podłogę...
Wszyscy spojrzeli na podłogę która, świeciła... brudem. Po kilku chwilach dodał
-... niedawno !
Znów można była usłyszeć dziki rechot całego zespołu.Minęła godzina, Axl zawołał wszystkich na górę.
W ( nie wiem czemu akurat naszym (  moim i Saula ) ) pokoju było jasno,  ale za oknem nadal szalała burza, a jedyne światło, dawało mnóstwo świec porozstawianych dosłownie wszędzie. Na środku były ułożone sterty poduszek i szisza. Chłopaki od razu rzucili się na poduszki. Duff stanął w progu i wybuchł śmiechem.
- Co to za romantyczne gówno ? - myślałam że tam skona.
- Oj zamknij się padalcu - Pam pociągnęła  go za rękę a chwile po tym on leżał na ziemi a ona siedziała mu na nogach z tryumfalnym uśmiechem gapiąc się na jego delikatnie wkurwioną twarz.
- Chłopaki z Mety i Skid'a przyjdą - powiedziała Duff i zaciągnął się.
- Coś tam pierdolili na ostatniej imprezie.Minęło kilka godzin, prądu wciąż nie było. Siedzieliśmy tak paląc sziszę aż ktoś mądry ( Axl ) nie przyniósł skórki od banana, bo stwierdził że gdzieś słyszał o tym że daje niezłego kopa. Wkurwił się że nie da się jej zapalić i rozwalił ją w drobny mak ( takie rzeczy tylko z Rosem ). Slash z Duff'em postanowili że sami się wezmą za '' przywoływanie prądu ''. Wzięli dwa metalowe pręty ( nie wiadomo skąd ) i stanęli pod drzewem na podwórku, założyli się kto dłużej wytrzyma.
No cóż, po pierwszym błysku na niebie, uciekli w podskokach do domu.
Stevie stwierdził że skoro nie ma prądu to piwo będzie ciepłe i  zabrał się za szukanie źródła zimna. W końcu podszedł do Izziego i stał przy nim twierdząc że Stardlin jest umarlakiem i ma zimne ręce, a Julliet zdążyła zauważyć iż '' zimne ręce, dobry w łóżku ''.
Ogólnie całe godziny śmiechu, wygłupów i docinek. W końcu po kilku godzinach dość '' ciężkiej '' roboty, panowie elektrycy przywrócili prąd. Parę godzin później, chłopaki stroili gitary w salonie czekając na zapowiedzianych gości.
- Właściwie to skąd się znacie ? - Pam zagadnęła Aggie która z uśmiechem wpatrywała się w Rudego.
- Cholera... Nie pamiętam. To było chyba ... Jeszcze za czasów Rapidfire, kiedy grali w jakimś klubie. Nie pamiętam nic oprócz tego że ... nie podobał mi się - zaśmiała się po czym dodała - ale z dnia na dzień był coraz  piękniejszy.
Pam wysłuchiwała opowiadań Aggie kiedy nagle usłyszeliśmy jakiś hałas za drzwiami.
- Kurwa, otwieraj te jebane '' wrota do piekieł '' - i zaraz po tych słowach drzwi otworzyły się z wielkim trzaskiem. Do pokoju wpadł cały skład Metallici z zapasami napoi wyskokowych wysoko oprocentowanych.- No kurewa ! Takie rzeczy tylko z Hetfieldem !  - krzyknął Duff, siedząc koło mnie. - Azaliż chędogo milordzie ! - dodał zabawnym tonem wyżej wymieniony Hetfield.
- Jakoż mija ci dzień, waćpanie ? - basista najwyraźniej wkręcił się we wręcz średniowieczną mowę.
- Chujowo...Aczkolwiek chędożyć z panną jestem rad, panienko Kimberly. Jednakowoż pojmuję iż waćpan Hudson swego złota naruszyć nie chętnie pozwoli. - James rzucił Saulowi butelkę piwa.
- A jakże ! Prawdą słowa twoje ! Odpierdalajta się waćpanie od mej luby, bom nie ręczę za swe czyny ! - odezwał się nagle Slash po czym objął mnie ramieniem.
Chłopaki z Mety szybko rozgościli się w Hell Housie. Zaraz po nich, no w sumie nie tak zaraz bo jakąś godzinę czy dwie, w domu pojawiło się pięciu długowłosych.
- Moja tleniona blondyno - zażartował Hudson. Bach rozbawiony zajął cała kanapę rozciągając się na całej jej długości.
- Tak, mój czarny pudlu ? - '' odgryzł się ''
- Nic, opowiedz nam coś o swoim nudnym życiu rockman'a  Bach zastanawiał się przez chwilę później opowiedział jakiś słaby żart.
- Weź rzuć jeszcze coś, to może mi pranie wyschnie - mruknął Stradlin.

*    *    *

'' Impreza '', o ile mogę to nazwać imprezą trwała w najlepsze. Aggie zniknęła rano po śniadaniu, które sama zrobiła, naleśniki wychodzą jej świetnie. Cholera, odchodzę od tematu, dobra, więc impreza trwa, wszyscy się świetnie bawią, tylko Saula nigdzie nie ma ... Zaczęłam się martwić kiedy otworzyli koleją skrzynkę Nightraina a jego nadal nie było. Po przeszukaniu całego domu kilkakrotnie, usiadłam na parapecie w kuchni, popijając wódkę. Martwiłam się, cholernie. Zastanawiałam się gdzie jest. Z bezradności do oczu napłynęły mi łzy, byłam twarda ale tym razem jakoś tak, bałam się że znów kogoś stracę. Do kuchni wszedł Bach uśmiechnięty od ucha do ucha. Spojrzał na mnie i uśmiech znikł z jego twarzy.
- Ej, młoda... płaczesz ? - podszedł do mnie i zlustrował spojrzeniem. Musiałam wyglądać żałośnie. Krótkie szorty, rozmazany makijaż, koszulka Mety i butelka w ręku. Płakałam sobie w kuchni, na parapecie, w dzień moich urodzin. Jak słodko.
- Nie kurwa, rzęsy podlewam - mruknęłam pod nosem i pociągnęłam kolejny łyk z butelki.
- Co jest ? - usiadł na parapecie zaraz przy mnie. Patrzył na nie badawczo.
- A co cię to kurwa obchodzi. Nie znamy się... - warknęłam nie patrząc na niego. Próbowałam ogarnąć bicie serca, myślałam ze zaraz wyskoczy mi z piersi. Tak, kochałam Sebastiana Bach'a. Proszę was, kto by go nie kochał ? Patrzył na mnie, wręcz świdrował mnie wzrokiem, a ja ... po prostu byłam oziębła suką.
-... Nie znasz mnie, daj mi spokój. - powtórzyłam po czym znów pociągnęłam łyk z butelki.
- Nie zgrywaj mendy, otóż znam cię. Może nawet bardziej niż ci się wydaje. Jesteś Kimberly Milestone. Mieszkasz tu. Kochasz Slasha, bo jesteście sobie przeznaczeni...
- Wierzysz w przeznaczenie ? - przerwałam mu, tępo gapiąc się w pełnie księżyca za oknem.
- Tak, przez coś to wszystko, to że każda jebana dupa w mieście mnie zna, to że jestem jebaną gwiazdą rocka ... to wszystko przez przeznaczenie. Zaufaj mu, to jest pierdolona magia.
- Przeznaczenie rozdaje karty, my nimi gramy. To od nas zależy czy coś się stanie czy nie, Jestem pewna że bóg ma za dużo własnych spraw na głowie by ustalać przeznaczenie całego tego mrowiska ludzi... O czym ja mówię? Boga nie ma ...  Daj sobie spokój Bach.
Sebastian pokiwał głową, uniósł ręce w geście poddania i wyszedł. Siedziałam i tonęłam we łzach, bo byłam sama, było mi smutno. Sama nie wiedziałam czemu się tak przejmuje. Szczerze mówiąc nie dziwiłam się że nikt z zespołu się tym nie zainteresował i po prostu siedzieli tam w salonie i pili, ćpali, palili lufki i świetnie się bawili. Zdenerwowana wparowałam do pokoju.
- Gdzie do cholery jest Hudson ?!
- Nie mam kurwa pojęcia, daj mi spokój do chuja. - mruknął pod nosem już całkiem najebany Heatfield.
- Chuj wam w dupę - zawyłam i wybiegłam na schody.
Skierowałam się do swojego pokoju, z hukiem weszłam do środka i zatrzasnęłam drzwi za sobą przekręcając w nich klucz. Rzuciłam się na łóżko i zakryłam twarz poduszką. Chciałam zasnąć, żeby koszmar tego dnia się skończył. Złapałam za swoje pudło z '' pamiątkami ''. Wyciągnęłam kilka notatek, zapisek i różności które kiedyś wypisywałam. Znalazłam jedno zdjęcie z Jey'em i rozkleiłam się do końca. Dosłownie wyłam w poduszkę jak wilk do księżyca. Mogłam spokojnie zaliczyć te urodziny do jednych z najgorszych. Czułam się okropnie. Miałam na prawdę różne myśli w tych chwilach. Straciłam wszystko. Dom, rodzinę. Może i zyskałam przyjaźń ale jakoś nie czułam jej w tej chwili. Wsłuchiwałam się w ciszę. Ta... Cisza, jasne. Gdyby to było w ogóle możliwe w tym domu. Muzyka, jęki kopulującej pary ( zapewne Duff z Pam, którzy mieli pokój zaraz za ścianą ), dźwięki gitary, które w sumie były kojące, i ogólny wrzawa. Westchnęłam i złapałam za zapalniczkę, odpaliłam papierosa. Zaciągałam się nim jakby to był mój ostatni papieros w życiu. Kiedy już go skończyłam, gasząc go w popielniczce mruknęłam pod nosem '' najlepszego '' i pomyślałam życzenie jak przy zdmuchiwaniu świeczki na torcie. Byłam głupia, zamknęłam się w sobie, a niby skąd on mieli wiedzieć że mam urodziny ? Nie znali mnie, wcale . Nawet Saul nie wiedział. Jedyną osobą która wiedziała była Pam ale jestem pewna że zapomniała. Nie ważne. Grzebiąc w pudełku znalazłam studolarówkę z numerem telefonu. Zaśmiałam się do siebie. Zamknęłam oczy próbując sobie przypomnieć ten wieczór kiedy on był na scenie z Mikiem. Później na myśl przyszedł mi kolejny wieczór kiedy on i Axl grali Sweet Child o mine. Ta piosenka utkwiła mi w głowie, słyszałam ją tak wyraźnie jak na żywo. Po chwili otrząsnęłam się i usłyszałam ze ktoś mnie woła spod balkonu. Mając ciągle '' Sweet child o mine '' w głowie, nucąc pod nosem, wyszłam na balkon. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam Slash'a trzymającego boomboxa nad głową, puszczając na cały regulator piosenkę która '' siedziała mi w głowie '' a tak na prawdę słyszałam ją, wydobywającą się z odtwarzacza.
- Ej ty, na balkonie, kurewsko cię kocham ! Złaź na dół bo mam coś kurwa dla ciebie.
Wkurwiona chciałam mu wygarnąć ale znikł pod balkonem w oknie w salonie. Zbiegłam do połowy schodów i ktoś zakrył mi oczy. Wyrywałam się ale to było daremne.
Otworzyłam oczy dopiero po pięciu minutach. Stałam przed domem, na podjeździe obok stał '' nieźle odpicowany wózek '', i Slash siedzący na masce, no i oczywiście Duff który jak się okazało zakrywał mi oczy.
- Co to jest ? - mruknęłam wkurwiona piorunując spojrzeniem Slash'a.
- Samochód. Falcon. XR.
- Tak wiem, nie jestem głupia. - ponownie mruknęłam.
- No to co się głupio pytasz ? - powiedział Duff zauroczony samochodem.
Slash posłał mu tylko gniewne spojrzenie a Duff od razu wycofał się do domu podnosząc ręce w geście poddania.Podeszłam do samochodu, zlustrowałam go spojrzeniem.
- Skąd go masz ?
- Powiedzmy że mam dojścia.
- Ta.. Dojścia. Zajebałeś czy po prostu sobie pożyczyłeś ?
Slash uśmiechając się łobuzersko wyciągnął jakiś papier z kieszeni i położył go na dachu samochodu przy okazji wtykając zapałkę w kącik ust.
- Wszystko legalnie, sprowadzane z Australii. Co się martwisz ? Jest twój !
- Chyba cię już pojebało do reszty.
- Taki prezent na urodziny
- A wiesz w ogóle kiedy są ?
- Dziś - uśmiechnął się spoglądając przed siebie.
Wciąż siedział na masce samochodu opierając się o przednią  szybę. Nie powiedziałam nic, pokiwałam tylko głową zastanawiając się kto mu powiedział.
- I co ? Myślisz że to mi wynagrodzi, fakt iż zniknąłeś na cały dzień ?
- To chyba ci kurwa wystarczy jako jebane wytłumaczenie.
- Może i tak ... Ale  to nie zmienia faktu iż jestem na ciebie centralnie...
- Napalona ? - zaśmiał się
- To też, ale chodzi mi o to, że jestem wkurwiona.
Usiadłam obok niego na masce mojego samochodu. Siedzieliśmy prawie pół nocy na masce myśląc, śmiejąc się i mówiąc to co ślina przyniesie nam na język.
- Jedziemy ?
- Co ? Gdzie ?
- Chuj wie. Gdziekolwiek. Byle by kurwa z tobą .

*     *     *

Tak jak wymyśliliśmy, tak zrobiliśmy. Byliśmy właśnie na postoju na jednej ze stacji benzynowych na trasie Hollywood - Wielki Kanion łamane przez dolinę grzechu Las Vegas, ale chłopaki stwierdzili ze do LV zahaczymy przy powrocie . Ja, Slash, Julliet i Izzy z Pam w moim nowym mustangu, a  Steven, Axl, Aggie i Duff z Ouberto w wanie.
- Nie pchaj się kurwo ! - wydarła sie Julliet na pół samochodu kiedy Pam wsiadała na tyły. Co jak co, Jullie - ona miała zajebiście mocny głos.
- Nie jestem... Uczę się od najlepszych kurwa - wystawiła język po czym postanowiła że przejedzie resztę drogi w wanie.
Odświeżyłam moje prawo jazdy ale i tak mój mały chłopiec Saul, musiał się pobawić nową zabawką. Kiedy staliśmy na stacji benzynowej, Hudson siedział przed kierownicą i wydając z siebie dźwięki pościgu udawaj że zaciekle prowadzi uciekając przed policją którą role pełnił Izzy robiący '' iiiii - łu, iiiii - łu '' cały czas. Julliet bawiła się w Indianina, znalazła w bagażniku pióropusz i cały czas mówiła '' HOŁK '' unosząc dłoń w górę. Stevie uparł się że też chce bawić się z nimi więc postanowił być tym krzakiem, który przelatuje przez pustą ulicę albo miasto na filmach o dzikim zachodzie. Turlał się po ziemi w koło samochodu, bo kiedy próbował wskoczyć do środka, Izzy go zbeształ i stwierdził że to jest '' jawny napad na funkcjonariusza policji, spełniającego służbę w stanie Wypizdów. ''
- Dobra, komisarzu Krzywa Morda, idź oswoić ten jebany krzak co to lata w koło wozu, a ty wodzu Dziki Wyjcu, ogarnij pióropusz i jebnij znakiem dymnym do tych pojebów w wanie żeby spinali poślada bo mi się kurwa śpieszy.
Jullie posłusznie wykonała swoje zadanie, wylazła z samochodu poprawiając swój pióropusz i ruszyła w stronę stacji. Po kilku krokach stanęła jak wryta. Zza rogu wyszedł Steven Tyler uśmiechając się jakby właśnie strzelił szóstkę w totka. Jull pisnęła cicho i wróciła się do samochodu.
- Błagam cię Slash, jedźmy już - jęknęła i schowała twarz w ramieniu Izziego który właśnie wsiadał do samochodu. Slash zaśmiał sie i razem z Izzym poleźli przywitać się z kolegami z '' konkurencji ''
Z wana wylazł Axl i niezbyt ochoczo przywitał się z Aerosmith ( Eurosmerf ), ponieważ okazało się że cały zespół rusza w tą samą '' trasę ''.
Cóżż... po kilkudziesięciu minutach bardzo burzliwych negocjacji, zespoły uzgodniły że wyruszymy razem, i przynajmniej będziemy się świetnie bawić. Wódź Dziki Wyjec ( Julliet ) nie był z tego zadowolony. Przeklinała pod nosem cały czas.
- Wodzu, czemu wódź się tak wkurwia ?
- Bo to Wódź i jego plemie będzie miał przejebane kiedy plemie wodza Boskiegożejapierdole pojedzie z nami w jedną trasę.
- Że co kurwa ? - zaśmiałam sie i obróciłam w jej stronę.
- Kocham Stevena Tylera, ale jeśli tylko piśniesz o tym słowo to cię zapierdole tym o to glanem - spojrzała znacząco na swoje masywne buty na których były wyszyte czerwone róże.
- Dobra, dobra.
Po chwili w samochodzie zjawił się Slash  oznajmiając ze chce z Joe'm Perrym przećwiczyć kilka kawałków wa wanie podczas drogi. No cóż. Akcja potoczyła sie tak że za kółkiem mojego mustanga siedział Izzy a na tyły wpakował się sam Steven Tyler zaraz koło naszego wodza, Dzikiego Wyjca.
Tyler spojrzał na nią.
- A ty ? Jak ci na imię ?
- Nie pamiętasz kto ci wpierdolił na ostatniej imprezie w Hell House za podrywanie mnie? - spytał Izzy.
- Ah, no tak. Słodka Jullie, z jakiego plemienia się urwałaś ?
- Ciężkie Glany - mruknęła opierając głowę o moje siedzenie pasażera.
- Małosmówus ?
- Taaa. - przytaknęła po czym cicho dodała. -  To dobry dzień, by umrzeć, mój synu.
Zatrzymując się na kolejnej stacji, przez Adlera który zobaczył na wystawie, wielkiego pluszowego aligatora, pragnąc go kupić ( ew. ukraść ) zamieniłam sie miejscami z Duffem, zostawiłam Jull samą, która siedziała w samochodzie z dwoma mężczyznami których najwyraźniej kochała jak szalona. Na szczęście ułożenie pasażerów w wozie się zmieniło i tym razem Tyler i Duff siedzieli z przodu, Duff za kółkiem co nie do końca mi się podobało. Ale cóż...
Weszłam do wana i wyłożyłam się na tyłach. Założyłam na głowę cylinder Slash'a, zsunęłam go na oczy, nogi wyłożyłam na przeciwległe siedzenia i zasnęłam na chwilę. Tylko na chwile bo po kilku minutach obudził mnie dźwięk gitar. Nie w senie że nie mogę słuchać tego fałszu nienastrojonych gitar, tylko jakoś lubię patrzeć kiedy Hudson gra.
Gapiłam się na niego, jak za starych czasów, kiedy widząc jego zdjęcie piszczałam jak wariatka. Wyczucie jakie wkładał w grę było niesamowite.

*    *    *

Spojrzałam na zegarek, była trzecia nad ranem a my nadal w drodze, rozejrzałam się dookoła. Półnagi, okryty kocem Slash leżał na mnie, za któregoś fotela wstawał but Ouberto, a jeszcze gdzieś leżała reszta członków, jedyne Duff nie spał bo prowadził wana. '' Zrzuciłam '' z siebie Hudsona, ten mruknął coś pod nosem, a ja ruszyłam na przód wana, usiadłam na miejscu pasażera. McKagan tępo gapił sie na jezdnie, złapał za puszkę napoju energetycznego i pociągnął kilka sporych łyków.
- Czy to aby na pewno napój energetyczny ?
- Jasne! Czysta chemia... która nie działa -  skwitował i zaśmiał się .
- Daleko jeszcze ?
- Szczerze mówiąc tak. Nie wiem dokąd jadę.

No tak ... Jechaliśmy właśnie przez jakiś las. Ciemno, głucho i pusto. Nagle wyjechaliśmy z lasu i jechaliśmy drogą przy samej plaży.
- No chyba sobie kurwa kpisz ? - mruknęłam pytająco
Slash obudził się i spojrzał przez okno.
- Weź się kurwa zatrzymaj ! - wrzasnął na całego wana.
Duff posłusznie wykonał polecenie Hudsona i zjechał na pobocze. Reszta samochodów w tym Mustang i wan Eurosmerfów poszła w jego ślady.
Otworzyłam drzwi wana i wyszłam na zewnątrz. Z czarnej maszyny wyskoczył półnagi Stevie i pobiegł w stronę wody, po chwili zniknął w falach.
Minęło kilka sekund i w wodzie znaleźli się wszyscy. Każdy '' duży chłopiec '' i nawet nie które dziewczyny, wszyscy ociekali wodą. Slash zarzucił mokrą grzywą i spojrzał na mnie. Byłam sucha, siedziałam przy na podłodze w wanie. Podczłapał do mnie.
- Chodź się przytulić, nie bądź taka - zaśmiał się i wlazł do wana, objął mnie silnymi ramionami, mimo moich protestów.
- Nienawidzę cię - mruknęłam pod nosem a ten wybuchł tylko dzikim śmiechem
- Słyszę to niemal cały czas...
- Na pewno od dziewczyn które przytulasz kiedy ociekasz wodą...
- Dobra posuń dupę bo mi zimno ... - powiedział Ouberto i wlazł do wozu razem z resztą ekipy.

Ruszyliśmy w dalszą drogę, wszyscy zmoknięci, słońce wstało i robiło się co raz cieplej.

7 - '' Do pokoju Axl'a ! ''

Otworzyłam oczy. Znów obudziłam się całkowicie przyćmiona bólem głowy. Delikatny podmuch wiatru kołysał firanką. Promienie wpadały przez okno i uderzały mnie prosto w twarzy. Nie byłam pewna czy to księżyc, słońce czy też latarnia. Obok mnie leżał Slash. Z dnia na dzień był bardziej ... hm... cudowny. Nie ma słowa które go określa. Nie pamiętałam do końca co działo się zeszłej nocy, pamiętam tylko że Pam poznała Duff'a. Odgarnęłam delikatnie włosy z jego twarzy i pocałowałam go.
- Dzień dobry - mruknął z zabójczym uśmiechem na twarzy, jeszcze nigdy się tak nie uśmiechał.
- Cześć - powiedziałam półgłosem nie spuszczając z niego wzroku.
- Ej... Kimberly ? - otworzył jedno oko.
- Tak ? - odgarnęłam ciągle opadający kosmyk z jego twarzy.
- Kocham cię - powiedział, po czym nachylił się nade mną i pocałował delikatnie.
- Wiem... - zaśmiałam się chicho - Jak można mnie nie kochać ? - zachichotałam ponownie.
On tylko pokiwał głową i spojrzał na mnie z politowaniem opierając ręce o ramę łóżka.Zapadła taka cisza że mogłam usłyszeć chrapanie Stevena z pokoju obok.
- Która godzina ? - spojrzałam na zegarek. Była dziewiąta dwanaście.
- Budzimy ich czy dajemy sobie spokój ?
- Jeszcze się pytasz ? - uśmiechnął się łobuzersko, wstał z łóżka i założył spodnie.
Poszłam w jego ślady, wyślizgnęłam się z łóżka. Założyłam jego koszulkę z Led Zeppelin i czarne, krótkie, postrzępione szorty. Koszulka sięgała mi do połowy ud.
Spojrzał na mnie i zaśmiał się. Musiałam wyglądać komicznie. Uśmiechnęłam się do swojego wyobrażenia i ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłam na korytarz i od razu ruszyłam w stronę pokoju Duffa. Podeszłam bliżej drzwi. Zza nich wydobywało się ciche chrapanie. Uchyliłam je lekko. Pamie spała z uśmiechem na twarzy wtulona w Duffa. Wyglądali przesłodko. Zagapiłam sie na nich kiedy do pokoju wparował Slash grający dzikie solo na elektryku.
- Wstawać ! Do roboty tępe chuje ! - Zaczął skakać po łóżku śmiejąc się.
Duff z Pam obudzili się nagle. Pamela podciągnęła kołdrę pod samą brodę a Duff wywrócił oczami i przetarł twarz. Wyglądał jakby jeszcze nie do końca był świadomy co się dzieje. W tym samym czasie do pokoju wparował wkurwiony, pół nagi, zaspany Stradlin. Złapał za gitarę. Wypiął od niej kabel od wzmacniacza i roztrzaskał ją o podłogę.
- Nie ma, kurwa ! Jak się wyspałeś to daj tez do chuja pospać innym, pojebańcu !
- A chuj ci w dupę, nieszczęśliwy bydlaku ! - zaszlochał Slash nad '' zwłokami '' swojej gitary.
Duff i Pamela przyglądali się całej sytuacji totalnie wściekli.
- Do pokoju Axla ! - Hudson wydarł się po czym pobiegł w stronę pokoju Rudego, przy okazji dobijając do drzwi i zahaczając o stolik.Pobiegłam zaraz za nim. Wpadliśmy razem do pokoju.
- Wstawaj ty pojebany skurwielu ! - Slash wskoczył na ogromne łóżko wokalisty. Zaczął rozwalać poduszki i grzebać w pościeli. Zanurkował pod nią.Ja z rozbawieniem przyglądałam się gitarzyście grzebiącemu w łóżku.
Nagle w drzwiach, obok mnie pojawił się Axl z jabłkiem w rękach.
- Co on robi ? - powiedział jak najciszej i ugryzł owoc.
- No gdzie ten skurwiel jest ?!
- Okey... - rudy wzruszył ramionami i podszedł do szafy nucąc jakąś melodię.
Slash nadal kopał w pościeli klnąc co chwila.
- Slashie ... - nie zwrócił uwagi na moje '' nawoływania '' - Slashie ... Hudson !
- Co !? - ryknął na cały głos po czym próbując się wyplątać westchnął. - Bear ! Błagam.... !
- Już idę ... - powiedziałam markotnie po czym skoczyłam na łóżko i siadając mu na nogach zabrałam się za wyplątywanie go z poszewki.
Axl grzebał po szafie gwiżdżąc jak słowik.
- Ej Rose, co ty taki szczęśliwy ? - spytał Saul z pod sterty pościeli.
- Mamy koncert - powiedział wesoło po czym szybko dodał - rozwód z Erin za dwa dni, kupiłem nowy wzmacniasz i zapas alkoholu mamy na cały rok. - ponownie ugryzł kęs.
Odplątałam Saula, wyskoczył z pościeli i zdezorientowany zwrócił się do rudego.
- Że co kurwa ? Rozwód ? - Hudson zaśmiał się dźwięcznie.
 - Powodzenia. Wy bez siebie nie wytrzymujecie tygodnia a co dopiero ... Rozwód ? - zasalutował żartobliwie - Krzyżyk na drogę !
- Ta, wolisz żeby chodziła z poobijaną mordą za puszczanie się po kątach ? Ten '' związek '' nie ma sensu... A z resztą, nie muszę się kurwa tłumaczyć...
- Dobra, niech ci będzie...





*    *   *




Cały zespół od rana ( tj. od pobudki która zafundował mój gitarzysta ) był zalatany. Wozili sprzęt ze studia na halę i nie było czasu na nic. Poszłam do Pameli, chciałam powspominać te czasy kiedy jeszcze miałam po co wracać na tą przeklętą ulicę gdzie przy każdym domu roiło się od róż. Ugh... może i było to piękne ale jak na razie nie mogę strawić róż. Mam złe wspomnienia... W każdym razie, kiedy Duff podwiózł nas na miejsce, kiedy wyszłam z samochodu miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Musiałam wziąć się w garść. Nie mogłam pokazać, że żałuję, że nie mogę dalej tu mieszkać, ale nie mogłam też okazać tego że mam całkiem, że tak się wyrażę, wyjebane. Westchnęłam i ruszyłam z Pamelą do drzwi. Weszłyśmy do środka. Anthony leżał rozwalony na kanapie. Spojrzał na mnie, na telewizor, a później znów na mnie. Zerwał się z kanapy i spytał niepewnie.
- Bearly ? Kimberly ? - zmierzył mnie wzrokiem.
- Co się patrzysz, kurwa, jakbyś ducha zobaczył ? - parsknęłam śmiechem.
- Taa... Ta sama Kimberly - zaśmiał się. - Długo cię nie widziałem... Gdzie się podziewałaś ?
- Tu i tak - wzruszyłam ramionami - Szwendałam się.
Rozmawiałam z Thonym jeszcze kilka chwil i w końcu poszłyśmy się przygotować do koncertu. Znaczy się Pam, przygotowywała się do koncertu, ja jedyne ubrania miałam w HellHousie. Pamie nie była wybredna, wiec byłam pewna że pójdzie nam szybko. Niestety, moja intuicja tym razem mnie zawiodła. Pamela dobre 2 godziny szukała idealnego stroju, żeby przypodobać się blond basiście.
- Proszę cię, Pam, rusz tą dupę. Duff i tak będzie zadowolony, bez względu na to co ubierzesz. Weź... Pamie ! - lamentowałam leżąc na łóżku do góry nogami.
Usiadłam na łóżku i i po chwili znów położyłam się, tym razem na brzuchu z poduszką na twarzy. Po jakichś pięciu minutach poczułam ciężar na nogach.
- Pamela ! Do chuja, złaź ze mnie i idź się kurwa wystroić dla twojego lovelasa.
- E... Co ? O czym mówisz ? - krzyknęła Pamela z łazienki a ja nadal czułam ciężar na nogach. Podniosłam głowę z poduszki, obejrzałam się i zobaczyłam roześmianą buźkę basisty który wygodnie usadowił się na moich nogach. Przyłożył palec do ust. Usłyszeliśmy kroki.
- Kurwa ... Nie mam pojęcia... Ja cię pierdole... W takim stanie na pewno nie będzie mnie chciał, ugh ... - Pamela weszła do pokoju i zamarła.
- Wiesz że najbardziej, to ja cię chcę w skórzanych spodniach i poszarpanej koszulce Sex Pistols - uśmiechnął się łobuzersko a zawstydzona i zaczerwieniona blondynka wycofała się do łazienki.
Duff zaśmiał się po czym zlazł z moich nóg i przysiadł obok na łóżku śpiewając '' Love in an elevator ''
- She said, '' can i see you later '' - spojrzał na mnie znacząco, miałam robić za chórki, powtórka z rozrywki.
- Woah - dodałam znudzona i wybuchłam śmiechem ale Duff nadal śpiewał
- I kinda' hope we get stuck
Nobody gets out alive She said
'' I'll show ya how to fax in the mail room honey,And have you home by five '' - zawył głośniej i wyśpiewał refren. Po chwili z łazienki wyszła zawstydzona Pam w skórzanych spodniach i poszarpanej koszulce Sex Pistols


*     *     * 


Koncert, dzika rzeź, to co działo się na tej hali było nie do opisania. Ludzie byli jak w amoku, wystarczyło że Axl skinął palcem i już każda dziewczyna pod sceną piszczała i wrzeszczała teksty typu '' kocham cię Axl ''. Saul z Duffem cały czas genialnie się bawili co było widać na ich roześmianych twarzach, Popcorn jak zawsze odstawiał '' popcorn show '', a Rudy ... Rudy to Rudy ... był frontman'em. Koncert rozpoczęło dzikie wycie Axla w '' welcome to the jungle ''.
Może po prostu nie będę tego opisywała, przejdźmy trochę dalej, a mianowicie do after party w Hell Housie.
Kolejna dzika impreza w ich ... a właściwie naszym domu. Ludzie nie żałowali sobie alkoholu, dragów czy innych świństw którymi można się nieźle najebać. Poznaliśmy na koncercie Oubberto, nie miałam pojęcia co to za gość, ale później Duff przedstawił go nam jako '' faceta od sprzętu i dobrego przyjaciela rodziny McKagan ''. Cóż, był całkiem sympatyczny, miał dość długie blond włosy i miły uśmiech. Siedzieliśmy w moim pokoju. My - znaczy się ja, Saul, Izzy, Julliet, Steven, Duff, Pam i Oubberto
- Właściwie, to skąd jesteś ? - zagadnęła Pamela wesoło.
- Cóż... Jestem z Polski... - zamyślił się na chwilę po czym dodał - Wyemigrowałem w 81, kiedy zaczął się stan wojenny, miałem dość tego bagna. Tu, w Los Angeles rozpocząłem nowe życie... - oparł się o oparcie fotela - Muszę wam powiedzieć że jest zajebiście - uśmiechnął się i pociągnął łyk z butelki z piwem.
- Jesteś tu dopiero 5 lat ?
- Tak, w Polsce studiowałem to i owo jako realizator dźwięku, a tutejsza hala potrzebowała kogoś na to stanowisko. Musiałem jakoś zarobić i zostałem tu dźwiękowcem. Nieźle płacą a robię to co lubię.
- Szczęściarz - mruknął pod nosem Slash.
- Ej, tak poza tematem, gdzie do chuja jest Rudy ? - Duff rozejrzał się po wszystkich.
- Nie wiem, po koncercie gdzieś zniknął - powiedział obojętnie Izzy, bawiąc się kosmykiem włosów Jullie.
Po kilku chwilach naszej ekscytującej rozmowy o kalafiorach i brokułach ( Stevie kłócił się z Duffem że '' Kalafiory i Brokuły to małe drzewka które zostały zmniejszone w wyniku eksperymentów cywilizacji pozaziemskich'' , drugą sprawą było to, że Steven nagle, o dziwo, miał taki duży zasób słownictwa ), do pokoju wpadł rudy z jakąś dziewczyną obok, nie była to Erin. Zdziwiło nas to bo Rudy obejmował ją tak, jakby była całym jego światem.
- Cześć przychlasty. - wszedł do pokoju zamykając drzwi. - Mam dwie dobre wiadomości - spojrzał znacząco na dziewczynę obok. - pierwsza jest taka że mamy Erin z głowy, - chłopaki z zespołu odetchnęli z ulgą - a druga jest taka że... - pocałował delikatnie, najwyraźniej zawstydzoną dziewczynę w policzek - ... To jest Aggie.
Dziewczyna uśmiechnęła się. W życiu nie widziałam tak ładnej dziewczyny u boku Axl'a. Erin nie grzeszyła urodą, a Aggie... Aggie była jak ciemnowłosy anioł z cudownie lazurowymi oczami. Nie wiem czemu ale każda osoba którą poznałam przy guns'ach jest taka... taka ... taka prawdziwie piękna. 
- Cześć - towarzyszka Axl'a odezwała się nieśmiało.
- Pochwalony - powiedział Slash przysypiając na kanapie.

Rozmowa z Aggie rozwijała się w bardzo szybkim tempie, okazało się że Oubberto i Aggie znają się bardzo dobrze. Axl cały czas wpatrywał się w nią, był w nie zakochany, to było widać. Z jednej strony byłam cholernie szczęśliwa a z drugiej, było mi żal tej dziewczyny. Z resztą nie tylko ja przejmowałam się jej losem. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy jaki potrafił być Rose. Kiedyś Steven Tyler bawił sie w psychologa i stwierdził u Axl'a rozdwojenie jaźni. Romantyk w ciele Skurwiela. Zgadzało się wszystko.


*     *     * 


Było koło trzeciej, Aggie z Axlem zmyli się pół godziny temu. Duff i Pam leżeli na kanapie wtuleni, Izzy i Julliet siedzieli pod ścianą, śmiejąc się pod nosem, Steven popijał z Oubberto podejrzany, bursztynowy trunek z butelki z naklejonym '' nie odtykać, grozi z(a)waleniem '', Ja i Slash staliśmy na balkonie, pełnia księżyca świeciła tak jasnym światłem że oświetlało całe miasto które było widać jak na dłoni.

Slash opierał się o balustradę i odpalał kolejnego papierosa. Stałam tuż obok niego. Śledziłam wzrokiem każdy jego ruch. Staliśmy tak w ciszy.
- Gdzie ty byłaś kiedy cię nie znałem - szepnął niemal niesłyszalnie i oparł głowę o barierkę.
- Hmm ? - spojrzałam na niego, zabrałam mu papierosa i zaciągnęłam się nim.
Podniósł wzrok, spojrzał na mnie, po czym znów oparł czoło o dłonie na barierce.
- Potrzebowałem cię, mimo że nie zdawałem sobie z tego sprawy, kurewsko cię potrzebowałem - mruknął.
Zgasiłam papierosa, wtuliłam się w niego.
- Kocham cię.
- Kocham cię. - pocałował mnie delikatnie w czoło.
Nagle na balkon wpadł najebany Duff
- No kurwa jego mać ! Wy szczczyle ! - wybuchł śmiechem - Na romanze pszy świetlę wiekiego sera sę wam zebrao ? No nj chuja ! - ponownie wybuchł śmiechem, Slash westchnął i zaśmiał się.
- Chodź, Duffie, idziemy spać... - wziął basiste pod ramie.
- Nieeee ! - zadarł się przerażony basista - Gwałcą ! ja nie jestem taki łatwy ale no skoro usz tak nalegasz to dopsz, ale.... ale ale dzie jest moia Pamela ?
- Pewnie śpi, chodź...


Saul zaprowadził Duffiego do pokoju a ja skierowałam się w stronę łóżka. Zdjęłam spodnie i wślizgnęłam się pod kołdrę. Przymknęłam na chwilę oczy, usłyszałam kroki, poczułam że ktoś wchodzi pod kołdrę.
- Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz - szepnął znajomy głos. Wtuliłam się i usnęłam.


*     *     * 


c.d.n

6 - '' Jak za pierwszym razem ''

Widok który zobaczyłam zaraz o otworzeniu oczu był tak słodki że jedyne co mogłam powiedzieć to ‘’ awww ‘’. Na moich barkach spoczywało ramie Saula a on sam, jak i reszta, słodko spał. Zaraz obok niego, z głową na kolanach Hudsona leżał Duff. Na ziemi, przy Duffie leżał Izzy z Jull w ramionach, a tóż przed moimi nogami leżał Steven. Cała sceneria przypominała dzieciaki w przedszkolu na popołódniowej drzemce. Rozejrzałam się po pokoju i przez balkonowe okno zauwarzyłam Axla siedzącego na poręczy z papierosem w ręce. W tym samym momencie Rose odwrócił wzrok w moją stronę i zaprosił mnie skinieniem głowy na balkon. Ja spojrzałam znacząco na ‘’ dzieciaki ‘’ które leżały wkoło. A on krzyknął

- Śpią jak jebane trupy – zaśmiał się i zaciągnął papierosem. Ja tylko spojrzałam na niego karcąco i przyłożyłam palec do ust. On stanął tyłem do poręczy i wzruszył ramionami. Po chwili zasalutował uśmiechając się łobuzersko i przechylił się do tyłu. Jedyne co zdążyłam zauwarzyć to jego czarne kowboyki które znikały za drzewnianą porączą. Zamarłam z przerarzenia i po chwili rzuciłam się w stronę balkonu nie zwracając uwagi na to czy obudzę któregoś z gunsów. Dobiegłam na miejsce i zamknęłam oczy, wyjrzałam z poręcz i widok po prostu zwalił mnie z nóg. Axl pływał sobie w basenie śmiejąc się złośliwie. Śmiał się tak że aż zachłysnął się i zakaszlał kilkakrotnie. Wywróciłam oczami i weszłam z powrotem do pokoju. Ruszyłam na dół. Szłam w stronę drzwi kiedy usłyszałam głuche łupniecie. Obróciłam się i zobaczyłam Slasha który bezwładnie opadł na kanape i skulił się zrzucając Duffa ze swoich kolan. Duff przeklnął pod nosem i obrócił się. Zaśmiałam się cicho i zeszłam na dół. Zeszłam po schodach które były zawalone… dosłownie wszystkim. Butelki, pety, strzykawki, pudełka po pizzy z tekstami piosenek, sreberka, naprawdę wszystko. Zeszłam do kuchni i omijając śpiących na podłodze ludzi wyszłam na taras. Axl siedział na lażaku z turbanem z ręcznika na głowie i z okularami na nosie. Podeszłam do niego i usiadłam na leżaku obok, zaraz potem usłyszałam chóralne ‘’ Kamikadze ! ‘’ i poczułam chluśniecie wody. To Duff i Hudson, poszli w ślady Rosa. Z tryumfalnym uśmiechem rechotali dryfując po basenie. Po chwili Duff wyszedł i zarzucił mokrymi włosami. Axl wybuchł śmiechem i skomentował

- Duff, kurwa, wyglądasz jak zmokły pudel. – Towarzystwo zarechotało.

Nagle zauwarzyłam Izziego, z Julliet na ramieniu, tłukącego się garnkami. Budził towarzystwo. Podszedł do nas i wyrzucił garnki do basenu . Julliet udawała znudzoną, próbowała ukryć rozbawienie i wisiała podpierając głowę ręką.

- Cześć zmokłe pudle – uśmiechnął się i odstawił Jull na ziemie. – Pardon, Slash wygląda jak dupa pudla.

Slash naburmuszył się i wylazł z wody, rozsiadł się na posadzcce. Axl złapał za gazetę i rozłożył ją. Na pierwszej stronie widniał wielki nagłówek który głosił ‘’ Kolejna wielka impreza w domu gunsów ‘’ Duff wydarł mu gazetę i przeczytał fragment

- ‘’ Ostatniego wieczoru w Hell House, miała miejsce Bu, buu, bójka ! – zająknął się i po chwili kontynuował– ‘’ Bójka pomiędzy członkami zespołów Guns n roses i Aerosmith. Na szczęście ani Joe Perry ani Saul Slash Hudson – Duff przeczytał ostatni wers śmiejąc się pod nosem.

Slash mruknął coś w stylu ‘’ Znowu kurwa, ja pierdole, dobrze wiedzą że nie używam nazwiska.

‘’ – nie ucierpieli. ‘’

- Ja pierdole ! To jest kurewsko niedorzeczne ! – Skwitował Axl.

Slash walnął się otwartą dłonią w czoło i pokiwał głową z dezaprobatą.

- Ja jebie, wszędzie się wcisną, mam już ich kurewsko dość !

- Dobra… Zamknijmy już temat wczorajszego wieczoru. – mruknął Axl.

- Zjadłbym coś – odezwał się Steven nagle wyłaniając się ni stąd, ni z owąd zza leżaka – Głooooodny kurwa jestem ! – powiedział markotnie zaspanym głosem.

- Trzeba wezwać ekipę sprzątającą, przy okazji zamówimy pizzę. - powiedział Axl





* * *




Ekipa sprzątająca zajmowała się domem prawie cały dzień, wieczorem musiałam iść do klubu, nadrobić te wolne dni , co oznaczało całonocną zmianę. Coraz bardziej nie miałam ochoty na nic, rozleniwiłam się z tym stadem popaprańców. W pewnym momencie Duff zaoferował mi podwózkę . Ja zgodziłam się bo tak szczerze, nie miałam ochoty jechać autobusem. Po chwili dołączył się Steven który wcinał pizzę i upierał się że musi pojechać z nami. Wyszliśmy przed dom i skierowaliśmy się do garażu. Duff otworzył drzwi i aż gwizdnęłam. Przed nami stał nowiuteńki model Toyoty.

- Ską...Skąd go masz do cholery ? - spytałam wpatrując się w maszynę.

- A ... noo ... ten... Leżał to wziąłem - uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

- Czyli mam rozumieć że ukradłeś Cecila Supra ... emm... - przyglądnęłam się maszynie - Model " P ", jeżeli się nie mylę ? - oburzona mruknęłam do niego.

- Pożyczyłem, nooo ... - mruknął - Może powiesz mi jeszcze ile pali czy coś - zaśmiał się.

- Mamo, możemy go zatrzymać ? - Steven spojrzał na mnie błagalnie po czym wybuchnął śmiechem i wsiadł do samochodu. Duff poszedł w jego ślady.

Skrzyżowałam ręce i spojrzałam na niego .

- To jedziesz, czy nie ? - powiedział wychylając głowę z samochodu.

- Ugh... Dobra noo - jęknęłam i zajęłam miejsce obok. Steven rozwalił się z tyłu. Duffie odpalił silnik i wyjątkowo spokojnie opuścił garaż. Steven wepchnął się do przodu i włożył kasetę aerosmith do odtwarzacza, akurat zostało na początku '' Love in an Elevator ''. Stevie wrócił na swoje miejsce i zaczął trzepać głową i grać na powietrznej perkusji, Duff śpiewał pod nosem a ja robiłam chórki. Duff bacznie obserwował drogę. Zajrzałam do schowka, znalazłam paczkę papierosów, prezerwatywy, nabój , jakie papiery i parę przeciwsłonecznych okularów w kształcie serduszek z czerwonymi oprawkami i czarnym szkłem. Spojrzałam na nie znacząco i zaśmiałam się.

- Co to ? - spojrzałam na Duffa.

- Nie wiem, Cobaina spytaj - zaśmiał się.

- Tak, tego Cobaina, tak, tego z Nirvany, i tak, znamy go - dodał Steve

- I ponownie tak, bywał u nas raz, czy dwa. Aż nie pokłócił się z Rudzielcem na którejś imprezie . - skwitował Duff

- Czytasz w myślach ?

- Tak, i nie mam pojęcia

- Ale ... Co ?..

- Myślisz zapewne co teraz robi Hudson, moja odpowiedz to '' nie mam pojęcia '' - zaśmiał się ponownie.





* * *




Dojechaliśmy na miejsce, Duff i Popcorn podeszli ze mną do drzwi nacisnęłam na klamkę, drzwi były zamknięte. - Cholera, gdzie ja podziałam te klucze - mruknęłam do siebie i zaczęłam przeszukiwać kieszonki torebki. Basista przyłożył palec do skroni i krzykną po chwili- Boczna ! Z głupa zajrzałam do niej i rzeczywiście ... nic w niej nie było. - Pusto - wzruszyłam ramionami i wróciłam do szukania. Blondyn przeklął pod nosem. Znalazłam kluczyki i włożyłam je do zamka. Chciałam je przekręcić ale nie dało się. Czy to możliwe ? Perkusista wskazał na jakiś świtek przyczepiony do drzwi. Zerwałam go i przeczytałam . '' Wymieniliśmy zamki, wybacz ale musisz stać się samodzielna. Twoje rzeczy są w garażu. - Tata '' Prychnęłam i stargałam karteczkę.

- Kurwa mać ! - zawyłam i kopnęłam w doniczkę która rozwaliła się na drobny mak. Popcorn i Duff spojrzeli na mnie jak na świra.

- Okeeey. Genialne podejście do wychowania.

- Więc teraz zamieszkasz z nami ! - pisnął Popcorn i skierował się w stronę garażu.

- Myślisz że Hudson nie będzie miał nic przeciwko ? - spojrzałam pytająco na Duffa.

- On? Będzie w siódmym niebie. Pierdoli o tobie cały czas. Rudy może coś mruknąć ale nim się nie przejmuj.

Po chwili usłyszeliśmy trzask tłuczonego szkła. Pobiegłam do garażu, weszłam do środka a na ziemi leżała roztrzaskana antyrama z plakatem Joplin. Uderzyłam otwartą ręką w czoło.

- Pojebało cię ? - spojrzałam z politowaniem na Blondyna.

- Chciałem pomóc noooo ... - jęknął i zabrał się za zbieranie szkła.

Zapakowaliśmy cały ekwipunek do samochodu, nie mam pojęcia jakim cudem się zmieścił. Ojciec spakował cały mój pokój, nie oszczędzał nawet plakatów, dziwne że ich nie potargał. Wpakowałam się na tyłu żeby jakimś sposobem się przebrać i z grubsza ogarnąć. Założyłam czarną koszulkę z , jakże ambitnym napisem '' Bullshit '' i szorty w amerykańską flagę. Duff postanowił że pojedziemy jeszcze po zapasy. Stwierdzili że idą ze mną do klubu bo muszą zobaczyć się z Mike'em.Podjechaliśmy pod jakiś market, wysiadłam z samochodu. Popcorn wygramolił się mozolnie i ruszyliśmy w trzech do marketu.

- Kto ostatni ten Steven Tyler ! - Wrzasnął Steven i rzucił się w stronę działu z alkoholem pchając wózek. Spojrzałam na Duffa, wzruszyliśmy ramionami w tym samym czasie. Wybuchł złowieszczym śmiechem i pobiegł za Steviem. Wywróciłam oczami i pobiegłam za nimi. Doszłam na miejsce a wózek już całkiem zapełniony był trunkami różnego rodzaju. Popcorn pchał ekwipunek w stronę kasy uśmiechając się tryumfalnie.

- Berly, jesteś Stevenem Tylerem - zaśmiał się.

- Mhm... Ty możesz być hmm... Janis Joplin - wzruszyłam ramionami. - Joplin ... - Duff uderzył się otwartą dłonią w czoło

- Wyobraź sobie Popcorna który wyje jak Joplinka - zaśmiał się.

- A ty będziesz Kurtem Cobainem ! - Steven wskazał na Duffa rechocząc.

- Jasne. To mój nowy pseudonim artystyczny - Kurt Cobain... Albo tyłem Truk Niaboc - zaśmialiśmy się wszyscy i podeszliśmy do kasy. Duff spojrzał dziwnie na Popcorna, on zaś uśmiechnął się i kiwnął głową .

- Truk, masz może drobne ? - powiedział majestatycznym tonem Popcorn.

- Nie, Janis, nie posiadam takowych. Może nasz przyjaciel, Steven Tyler ma - spojrzał na mnie.

Kasjerka przyglądała się nam jak świrusom. Ja kiwnęłam głową i wyciągnęłam drobne z kieszeni. Popcorn zaczął przeliczać na głos.

- dwadzieścia jeden, trzydzieści - przerwał i przez zęby mówił powoli

- RAZ ... - Duff złapał za wózek

- DWA ... - Duff objął mnie w pasie

- KURWA, TRZY ! - przerzucił mnie przez ramie i wybiegli oboje ze sklepu. Ochrona ruszyła za nami ale zdążyliśmy uciec. Podbiegliśmy do samochodu, załadowaliśmy '' zakupy '' i odjechaliśmy z piskiem opon.












* * *





- Jakim kurwa prawem pozwoliliście jej tu zamieszkać do chuja !? - wywrzeszczał Axl na '' naradzie '' zespołu, stałam za drzwiami ale to nie zmieniało tego że słyszałam każde słowo.


- Rudy, weź, wyjebali ją z domu, pierdoleni rodzice, do chuja !


- A chuj mnie to obchodzi ! Jakbyśmy kurwa mieli każdą tak przyjmować to moglibyśmy założyć jebany burdel do cholery !


- Ogarnij się, nie tylko ty tu mieszkasz.


- Dobra kurwa, róbcie co chcecie, wali mnie to - Rudy nagle otworzył drzwi z wykopa, prawie dostałam nimi, spojrzał na mnie pogardliwie i skierował się w stronę schodów, splunął i znikł za drzwiami. Weszłam do sali narad. Duff i Izzy z Julliet na kolanach, siedzieli wyraźnie rozbawieni. Slash zdenerwowany kiwał nogą, a Steven zajadał się żelkami. Spojrzeli na mnie i w kilka sekund rzucili się na mnie przytulając się.


- Jebana siostra morfina ! - zaśmiał się Duff


- A co do tego kutasa, nie przejmuj się nim. Kurwa, muszę się przyzwyczaić do trzech lasek w domu. - powiedział Izzy śmiejąc się.


- Trzech ? - spojrzałam na niego pytająco.


- No tak, Ty, Julliet i Axl - Wszyscy wybuchli śmiechem.








Chłopaki pokazali mi mów nowy pokój. O dziwo, był to pamiętny '' strych ''. Nie mam pojęcia czemu oni to tak nazywali, wcale nie przypominało strychu, może tylko spadzistym sufitem. Pomieszczenie było średniego rozmiaru, ściany w kolorze karmazynu, na środku pokoju stała ogromna kanapa w oliwkowym kolorze, na niej mnóstwo poduszek. W kącie pokoju zaraz koło wyjścia na balkon. stała półka z książkami a obok niej dwie komody . '' Kurwa, Gunsi i książki ? No chyba nie '' pomyślałam i weszłam do środka. Sypialnia oddzielona była ścianką. W owej sypialni, która również miała karmazynowe ściany, było dość sporych rozmiarów łóżko i lustrzana szafa na całej ścianie. Za pierwszym razem kiedy tu byłam nie widziałam ani półki z książkami, ani sypialni. W sumie to nie widziałam niczego poza Hudsonem. Cholera, pamiętna noc. Uśmiechnęłam się do swoich myśli i przy pomocy moich dwóch dzielnych kolegów ze złodziejskiej branży, przeniosłam rzeczy do sypialni, zajęło mi to dość sporo czasu. Kiedy skończyliśmy, we trójkę rozwaliliśmy się na łóżku.

- Ej, która godzina ? - spytał Steven ziewając. Złapałam za zegar cyfrowy i zobaczyłam równą osiemnastą. Mogłabym tak leżeć z nimi cały czas ale niestety musiałam iść do klubu. Teraz kiedy muszę zarabiać sama na siebie, każdy grosz się liczy. Westchnęłam, wstałam z łóżka, chłopaki usnęli, złapałam za kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic i w ręczniku przebiegłam do pokoju. Otworzyłam torbę, złapałam czarne rurki, t-shirt z nazwą lokalu. Upięłam włosy w luźny kucyk. Ubrałam oczy w delikatny makijaż. Spojrzałam na zegarek, było w pół do. Zeszłam na dół, ruszyłam stronę kuchni kiedy poczułam że ktoś obejmuje mnie, spojrzałam za siebie i zobaczyła uśmiechniętą buźkę Slasha. Pocałował mnie w policzek i obejmując mnie z tyłu poszedł razem ze mną do kuchni.

- O której idziemy ? - zapytał wtulając się we mnie.

- Idziemy ? Masz zamiar ze mną iść ?

- Nie tylko ja - zaśmiał się - Duff, Steven, Julliet i Izzy też idą. Rudego mamy z głowy, poszedł do Erin. Będzie Mike wiec nie masz co się martwić o to czy będziemy się nudzić. - ponownie się zaśmiał.





* * *

Marcus nie był zadowolony kiedy zobaczył mnie w drzwiach, ale od razu zmienił zdanie kiedy zaraz za mną weszli gunsi. Duff, Steven, Izzy i Julliet zajęli miejsca. Slash obejmując mnie ramieniem wszedł razem ze mną na tyły. Na zapleczu zobaczyłam za parawanem bardzo znajome mi nogawki skórzanych spodni. Identyczne miała ... '' O kurwa ! '' pomyślałam i puszczając Hudsona podeszłam do osoby. Odsunęłam parawan a za nim stała Pam. Rzuciłam się na nią i wyściskałam za wszystkie czasy.

- Jezu, dziewczyno do kurwy nędzy ! Gdzieś ty była tyle czasu ?! - warknęła Pamela i odepchnęła mnie od siebie.

- Zajebiście długa historia. Na serio zajebiście że cie widzę - pisnęłam.

- Mhm.. ta ... Koncert jest jutro, nadal się wybierasz ? - zmierzyła mnie wzrokiem. Przez tą całą sytuację zapomniałam o koncercie.

- Tak ale raczej już nie jako widownia - uśmiechnęłam się tajemniczo i szybkim ruchem przyciągnęłam Slasha do siebie.

- Pam, Slash, Slash, Pam - Pamela pisnęła i osunęła się na podłogę. Slash wybuchł śmiechem i zamiast pomóc mi ocucić moją przyjaciółkę po prostu śmiał się jak wariat.

- No i z czego rżysz ?!

- Nie denerwuj się - powiedział ocierając łzy, popłakał się ze śmiechu. Złapał za szklankę wody i podał mi ją. Wylałam zawartość na twarz Pam. Ona obudziła się zaskoczona i jeszcze raz spojrzała na mnie, ponownie na Slasha, na mnie, na Slasha

- Gdzie jest Duff ? - Powiedziała podnosząc się i poprawiając włosy. Uśmiechnęłam się łobuzersko. Dobrze wiedziałam że Pamela szaleje za McKaganem.

- Siedzi na sali - skinęłam głowę w stronę drzwi. Ona pobiegła pod drzwi, wyjrzała przez okienko i zaczęła podskakiwać piszcząc. Slash spojrzał na mnie i wybuchł ponownie śmiechem. Śmiał się tak spazmatycznie że cylinder spadł mu z łba. Podniosłam go i założyłam na głowę.

- Dobrze jest ? - spytała Pamela która jak zawsze najbardziej przejmowała się wyglądem. Miała na sobie idealnie dopasowane skórzane spodnie, czarny podkoszulek z logiem klubu, który miał wycięty poszarpany dekolt tak że odsłaniał ramiona, oczy podkreślone kreską czarnego eyelinera i czerwoną szminkę na ustach.

Kiwnęłam głową.

- No zajebiście, masz go w kieszeni. - skwitował Slashie i ponownie wybuchł śmiechem. Poprawiłam cylinder, wzięłam koleżankę pod rękę i wyszłyśmy w stronę stoliku gunsów.

Podchodząc do niego zauważyłam że Duff przygląda się mojej koleżance.

- Czołem, To jest Pam - wskazałam skinieniem głowy na blondynkę - A to jest Izzy z Julliet...

- Miło nam cię poznać - powiedzieli w tym samym czasie.

-... Steven, zwany również Popcornem - wskazałam na natapirowanego blondyna.

- A to... Moja droga jest .. - nie zdążyłam dokończyć.

- Duff jestem - uśmiechnął się zalotnie i wskazał na miejsce obok - Siadaj piękna. Pam zarumieniła się i usiadła zaraz przy Basiście.




- Ej Berly ! - zawołał Josh kiedy zapoznawałam członków zespołu z kumpelą.

- Czego ? - wrzasnęłam i śmiejąc się podeszłam do niego.

- Ten cały... No, jak mu tam ... Ten... Slash czeka na ciebie w kuchni. A i powiedział że mam ci nie mówić. A ! I Matt.. o ciebie pytał, Powiedział że ma twoją broszkę czy coś ...

Rzeczywiście, ostatnio zgubiłam przywieszkę w kształcie gitary którą miałam na torbie.

- Ta dzięki .. - wlazłam na zaplecze i ktoś przysłonił mi oczy.

- Ha - Ha - Ha - zaśmiałam się ironicznie - Tak, bardzo zabawne panie Hudson. Teraz może mnie pan puścić.

- Cholera, nooo ... - mruknął zawiedziony. - Zajebię tego skurwiela który się wygadał. A tak po za tematem... - zdjął cylinder z mojej głowy i założył go na swoją włochatą czuprynę - To ta twoja przyjaciółka jest genialna. Jest jeszcze bardziej zabawna niż ty za pierwszym razem - zaśmiał się. Spiorunowałam go spojrzeniem. Wyszliśmy na salę, ja wróciłam do roznoszenia zamówień a Slashie wrócił do stolika. Ktoś postawił na stole 4 butelki wódki. Steven polewał a ja biegałam między stolikami. Po jakimś czasie miałam wolną chwilę wiec usiadłam przy barze. Slash podszedł i usiadł na tym samym miejscu co tej pamiętnej nocy.

- Śmierdzisz papierosami, alkoholem i miętową gumą do żucia - zaśmiałam się. Wyszczerzył się.

- Dziś też planuje zagrać z Michaelem. - uśmiechnął się - Duff, Izzy i Steven też są w to zamieszani, jeszcze, co prawda, o tym kurwa nie wiedzą ale to się załatwi.

- A co z jutrzejszym koncertem ?

- A kurwa... nie wiem szczerze... Chyba się odbędzie...

Nagle na scenie pojawił się Steven. Tłum szalał a Steven zasiadł za perkusją i zaczął grać na niej. To było jakby ktoś włączył mikrofalówkę z paczką popcornu. Izzy po chwili wlazł na scenę i zaczął stroić gitarę, Julliet podeszła do nas i bez słowa zajęła miejsce przy barze. Spojrzałam na stolik przy którym siedzieli. Duff z Pamelą migdalili się w najlepsze. Zaśmiałam się pod nosem, Slash obejrzał się i mruknął pod nosem

- Biedna, wydawała się być zajebista...

- Nie niszczmy jej tego na razie - dodała Julliet.

Na scenie pojawił się Duff który odprowadzał Pam wzrokiem do baru. Dziewczyna podeszła chwiejnym krokiem z rozanieloną twarzą, westchnęła i weszła na zaplecze. Wybuchliśmy śmiechem.

- Cześć, Cześć. To co ? Zaczynamy ? - Usłyszeliśmy głos Michaela który stał na scenie jak zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha.




Koncert udał się genialnie, chłopaki dali czadu. Noc przeminęła szybko. Pamela po koncercie przebywała cały czas przy boku Duffa. Co chwilę basista całował ją. Ona wcale nie protestowała. Wręcz podobało jej się to. Slash często wtulał się we mnie i przepraszał za to że najebał się w trzy dupy. Steven wyrwał jakąś dziewczynę. Wróciliśmy do domu. Pam wylądowała w łóżku Duffa, wybranka Stevena, Anabell, w łóżku Steviego, A Slash, wylądował w moim, zasnęłam wtulona w niego. Idealny dzień który mógłby się nie kończyć.