11 - " Żebra "

Wielki powrót, zatęskniłam za tą historią. Przepraszam was i cholernie kocham. Dzięki za 3.884 wejścia. Wielka liczba jak dla mnie, jeszcze raz dzięki.
_________________________________________________________________________________

Siedziałam na kanapie w Hellhouse z  głową na kolanach Kiedis'a.  Śpiewałam z nim jakąś piosenkę co chwilę wybuchając śmiechem.
- I znów fałszujesz - wypominałam mu co chwilę.
- Ja fałszuję ? Kto to mówi, wyjcu ? - Zaśmiał się złośliwie.
- Ja przynajmniej nie śpiewam jak zarzynany kot - Wytknęłam język.
- Czy ktoś coś mówił o Axlu ? - zaśmiał się Duff. Było z nim okej, ale tylko " okej ".
Usiadł obok i dostałam kuksańca w bok. Przeklęłam po czym mamrocząc pod nosem, wstałam i skierowałam się do kuchni, mimo wszystko uśmiechając się. Cały czas mroziłam spojrzeniem Anthonego siedzącego na kanapie. W którymś momencie dobiłam do czegoś. A raczej kogoś. Podniosłam wzrok i natknęłam się na czuprynę Hetfielda .
- Uważaj na siebie - uśmiechnął się szelmowsko wtykając zapałkę w kącik ust. Ominęłam go i ruszyłam w stronę kuchni. Czułam na sobie jego wzrok. Spojrzałam za siebie a on stał odwrócony w moją stronę. Zaśmiałam się cicho i weszłam do kuchni. Na blacie oraz przy stole siedzieli gunsi. Ciekawie wyglądali. Podeszłam do barku i wyciągnęłam butelkę cherry.
- Oszukujesz ! - powiedział nabuzowany, rudy chłopak z czapką tył na przód siedzący przy planszy do chińczyka.
- Jak można oszukiwać w chińczyka, stary ? - spytał ironicznie towarzysz w długich, kręconych, czarnych lokach z okularami na nosie.
- Nie mam pojęcia jak to robisz, ale oszukujesz Slash ! Nie możliwe że po raz któryś z kolei wygrałeś - rudzielec naburmuszył się ponownie.
- Axl, błagam, zmień dilera... Zamieniasz się powoli w Stardlina - zaśmiał się Slash. Axl wkurwiony skierował się do wyjścia ale Slash go zagadnął.
- Ej Axl, jak mogłeś jarać, skoro małpą nie wolno palić papierosów w Indianie ?
- Ja się tak kurwa nie bawię ! - Axl rozwalił planszę spychając ja ze stołu prosto na leżącego na ziemi Popcorna.
- Co jest kurwa ? Deszcz małych ludków ! Aw yeah ! - powiedział zaćpany Stevie łapiąc pionki od chińczyka które przed chwilą rozwalił jego kolega.
- Dobra, panowie trzeba się zabrać za sprawy organizacyjne - do kuchni weszła Aggie trzymając w rękach papiery.
- Przerwałeś nam właśnie partyjkę naszej, jednoczącej narody, gry - naburmuszył się stojący w drzwiach Axl krzyżując ręce.
- No cóż skoro nie masz ochoty na porządne wesele, mogę wyjść ale nie licz na to że poruchasz w najbliższym czasie 
- Dobra, dobra. Kiedy?  - przerwał mu Slash wykładając nogi w kowboy'kach na stół.
- A czy to ważne, jak najszybciej - Axl mruknął nie spuszczając wzroku z lazurowych oczu swojej dziewczyny.
- Gdzie zrobicie wesele ? W centrum ? Albo w Las Vegas ! - zawył Izzy wychylający głowę z pod baru w końcu sali. Wszyscy na te słowa skrzywili się jakby zobaczyli Elvisa nago. 
- Od razu w burdelu.  powiedział sarkastycznie brunet w lokach poprawiając cylinder na głowie.
- Kurwa, dajcie sobie spokój okej ? - powiedział Axl. Nagle zadzwonił mu telefon. Odebrał go i po krótkiej rozmowie stwierdził - Dobra chłopaki, obgadamy to z wami kiedy indziej. Chodź idziemy na górę  - mężczyzna wstał i skierował się do drzwi razem z brunetką. 
- Dobra, to co z tą chińską demokracją ? - Spytałam zbliżając się do stolika przy którym siedzieli.
- Chińska demokracja się rypła, nie mam zamiaru grać bez tego debila a ci matkojebcy - wskazał głową na Duffa Stevena i Izziego -  się nie nadają . No chyba że chcesz zagrać -  powiedział Slash uśmiechając się.
- Co powiedziałeś przydupasie ? -  warknął Izzy - Powtórz 
- Matko - Jebca ! - warknął ponownie Slash po czym strącił butelkę z trunkiem.
- Mamusi w to nie mieszaj ty ... ty ... ty głupku !
Izzy rzucił się na niego i wdali się w bójkę. Steven, całkiem zaćpany, udał się w ich kierunku próbując ich rozdzielić kiedy w tym samym czasie do kuchni wszedł Michael i przywitał się 
- Cześć bando nietrzeźwych rockmanów  - powiedział melodyjnie średniego wzrostu brunet. 
- Jakich znów najebanych? Ja jestem czeźwy- zawył Duff który uderzył głową o stół wchodząc pod niego.
- Wchodź - powiedział obojętnie Izzy podsuwając mu krzesło. 
- Wiec ... jak ci na imię, czym się zajmujesz ? - Spytał Stevie który nadal nie ogarniał sytuacji.
- Jesteś ślepy czy koka już do końca wyżarła ci mózg pojebańcu ? - spytał sarkastycznie Duff
- Ogarnij sie człowieku ! Dama w naszym gronie! Nie umiesz powstrzymać się od wulgarnego słownictwa ?- warknął Slash.
 - Że niby ja nie potrafię nie przeklinać ? No to kurwa patrz ! - powiedział Duff i uśmiechnął się tryumfalnie po czym zrozumiał że ponownie użył wulgaryzmu - Nosz kurwa ! ... No ja pierdole no ! ... Kurwa ...- basista oparł głowę o stół w geście poddania. 
- Polać coś?  - Spytał jak zawsze, spokojnym głosem Izzy.
- Nie, nie piję, jestem samochodem... 
- Ja tam jestem chyżą łanią - powiedział, jak zawsze w znakomitym nastroju, Slash. 
- Więc nazywasz się Michael Jackson ?- spytał Stevie przeglądający się swojej ręce przybliżając ją i oddalając od twarzy. 
- Zgadza się..  - powiedział znów strzelając epicfacepalm'a. 
- Może się czegoś napijesz ? - spojrzał na niego maślanymi oczami Duff.
- Nie, dzięki -powiedział już lekko wkurwiony Mike. 
- Dobra - powiedział Duff i klapnął nieprzytomnie o podłogę i zasypiając.
Graliśmy w chińczyka i ja o dziwo wygrywałam. Slash założył się ze mną że wygra, szczerze w o wątpię.
Izzy opuścił nas już dawno, Duff spał słodko na podłodze. Nagle do pokoju wpadł Kiedis z tym zielonowłosym gościem, Fleją, czy jak mu tam. Spojrzeli na tarcze do gry, zwrócili wzrok u sobie, na plansze, na siebie, na plansze, na siebie i...
- Łaaaaaaaa ! Atak Godzilli ! Wszyscy zginiecie ! Łaaaa ! Daj bycz ! Madafaka ! Łaaaaaa !
Darli się na cały głos kiedy w końcu spojrzeli na Michaela i zmieszani przestali zastygając w bezruchu.
- Co ? - powiedział szybko i krótko Tony.
- Godzilla była japońska, nie chińska. Ta oto gra to chińczyk. Czaicie ? Chiiińczzyyk ! - powiedział wyraźnie wskazując na wieko od pudełka z grą na której widniał napis " Chińczyk "
- Aha, aha, aj garet ! - powiedział Tony
- Czaisz ? Chińczyk ! - Powiedział Flea.
- Ja pierdziele, słuchajcie ! Mam randewu
- Co ? - Mike uniósł brwi
- Randkę, spotkanie, sexmeeting. BAJLANDO !
- Sexmeeting ...- powtórzył Michael i zrezygnował z dalszych pytań.
Do kuchni weszła Pamela.
- Co tu robisz ława szmato ? - słowa Slasha przepełnione były jadem a Michael słysząc to nie zemdlał. Podciągnęłam kolana pod brodę.
- Jak inaczej nazwiesz kobietę która stoi w porcie i daje dupy co minute innemu bez żadnych skrupułów?
- Kobieta wyzwolona ? - spytał Slash ironicznie
- DAŁAŚ DUPY, JESTEŚ KURWĄ ! Proste ! - zawył Duff już trzeźwy.
I zaczęła się kłótnia między całym domem, kurwa, czuję się jak w jakimś jebanym filmie.
On się kłócili a ja ulotniłam się do łazienki. Wanna, amen !
Olejki zapachowe poszły w ruch, uwielbiam zapach czekolady i malin połączonych z waniliom.
Relaks tajm, czil ołt jakby to Stevie powiedział udając Boba Marleya.
Wiele się zmieniło, ciekawe co u Nathana i Bettie. Ciekawe czy przejmują się tym że ich córka żyje z najbardziej niebezpiecznym zespołem na świecie, pije hektolitry alkoholu, wydycha dym nikotynowy jak powietrze i jest po uszy zakochana w czekoladowym gitarzyście o zacnym imieniu Saul. Przyszła pani Hudson się kłania, kochani rodzice. Jestem waszą kochaną wiśniową bombą.

*    *    *

Łzy napłynęły mi do oczu i zanurzyłam się w wodzie, miałam cholernie zmęczone oczy, kiedy ciepła woda pochłonęła moją twarz poczułam się jak nowa gitara którą własnie się dostraja. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą wzrok Duff'a.
- KURWA! - wrzasnęłam wynurzając sie z wody. - Poebao cię debilu ?! Kto ci kurwa tu pozwolił wejść ?!
- Spokojnie, w myślach rozbierałem cię setki razy - uśmiechnął się łobuzersko i oparł się o umywalkę. Spuścił wzrok i jego uśmiech znikł - Myślisz że ona mnie kochała ? Czy robiła to tylko dlatego że ... chciała się zabawić z Perrym ? Myślisz że ona to uknuła ?
Zadawał setki pytań. Kurwa, Mckagan na serio kochał Pamele. 
- Nie wiem, wiem że kiedy ja jeszcze was nie znałam, ona cholernie za tobą szalała. - uśmiechnął się smutno.
- Nadal ją kocham, po tym wszystkim co mi zrobiła, nadal ją kocham.
- A Izzy z Julliet ?
- On się tym zbytnio nie przejął, wiedział że ona kocha Tylera od zawszę, pogodził się z tym że Steven zawsze będzie u niej na pierwszym  miejscu zaraz przed Izzy'm. Ja tak nie potrafię.
- Znajdź sobie inną .. ? - strzeliłam z głupa a on podniósł wzrok na mnie.
- Nie licz na to - mruknęłam i spojrzałam na niego karcąco. Wzruszył ramionami i odwrócił się do lustra, przeczesał włosy palcami i przetarł twarz dłońmi.
- Trzeba zmienić twój imasz !
- Moje co ?
- Twój wizerunek. Ja się wszystkim zajmę tylko ... dawaj ręcznik mnie tu zaraz !

Cóż po moich dłuższych błaganiach Duff w końcu odwrócił się chociaż na chwilę żebym mogła wyjść z wanny i zakryć się ręcznikiem. On potrafi zepsuć każdą chwilę, nawet tą w której go nie ma.
Wyczłapałam do pokoju i otworzyłam szafę. Boże, nie mam się w co ubrać...
Koszulka Slasha, spodnie od dresu i bandama na głowe jak na porządną panią domu przystało.
- Chodź ! Muszę ci naprawcić włosy !

I wróciliśmy do punktu zwrotnego. Przeszukałam całą łazienkę w poszukiwaniu utleniacza. No kurwa nie było go.
Dobra, Duff za kierownicę i jedziemy do marketu.
Denerwuje mnie ta melodyjka którą można usłyszeć zaraz po przekroczeniu drzwi.
Szliśmy spokojnie miedzy alejkami aż tu nagle alejka " Dobre bo Polskie ". Ta.. Polska w 1987 cholernie dobra rzecz. Co jak co ale czekoladę mieli zajebistą. Nagle w lodówce paczuszka niewielkich rozmiarów na której widniał jakże wymowny napis " Pierogi "
- Kurwa, co to do chuja jest ?!
- To ? - spojrzałam na paczkę - To mój drogi, jest najlepsza chemia jaką jadłam.
Duff zrobił minę A'la " Not bad " i skierował się w stronę działu z kosmetyką.
- Platyna czy złocisty blond ?
- Taaak, palantyna, złocisty błąd, jeden chuj - wzruszył ramionami.
Tak, pomoc od McKagana. Oczywiście. Brawo za myślenie Bearly.
Jebs. Burza blond włosów wbiła mi się w twarz.
- Wchodzi viagra do baru i mówi " stawiam wszystkim " - powiedział Steven pękając ze śmiechu. - Ale to nie ważne, o chujach kiedy indziej. Ej, ludzie, help mi nał. Proszę.
- Co jest ? Kasa na dragi ci się skończyła ? - mruknął Duff oglądając panie na pudełkach farb.
- No też ale ... Muszę kupić prezent dla Air ... Da da da daaaaa - chwila ciszy i na jego twarzy pojawił się rozbrajający uśmiech - Taka nastrojowa muzyczka.
- Owiń się w folię bombelkową i naklej sobie karteczkę " Dywan Popcorn, 2 złote za metr kwadratowy ".
- I zrób jej  śniadanie do łóżka - zaśmiałam się.
- Mhm... chyba nago - mruknął Duff uśmiechają się pod nosem.
I na twarzy Stevensa pojawiło się złudne szczęście.

Wyszliśmy ze sklepu. "Śmy" czyli ja, Stevie, Duff  i oczywiście kilka butelek Jacka Danielsa. Droga była rozkopana i przed nami stał ogromny walec, na szczęście nie pracował.
Duff zaśmiał się pod nosem i tanecznym krokiem ruszył gdzieś.
- Co? - zmarszczyłam nos.
- Mogę panią prosić do walca ? - zaśmiał się i ruszył dalej.
Zdezorientowany Steven stanął koło samochodu osobowego.
- Skusi się pani na poloneza ? - wzruszył ramionami i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Zaśmialiśmy się i tanecznym krokiem ruszyliśmy za Duffem.

*  *  *

Z góry dobiegały dźwięki kopulujących " mrs & ms popcorn ". Prezent najwyraźniej się sprawdził.
Tak jak mu radziliśmy... no mniej więcej. Stevie zrobił śniadanie "nago"
Stwierdził że nie będzie świecił wykładziną więc na kartonie napisał wielkimi literami " GO", położył go na ziemi w kuchni i wesoło nucąc przygotował śniadanie dla Air.
Duff siedział z folią na głowie, zieloną papką na twarzy i ogórkami na oczach. Aggie pilnie piłowała jego paznokcie których za cholerę nie pozwolił sobie obciąć.
- Różżżżżoofy lakjer ! - pisnął Duff kiedy zobaczył Julliet bawiącą się odcieniami lakierów do paznokci.
- No chyba kpicie !? Nie zniszczycie mojego planu odnoście neonowej cytryny. - oburzyła się Aggie.
- Ej dziewczyny, ale dajcie spokój, to ma być Duff McKagan a nie kurwa Bret Michaels ! - zaśmiałam się.
Zero reakcji od Duff'a ? Dziwne bo za każdym razem kiedy słyszy o Poison to zaczyna wariować, a tym razem ... cholera ! On chrapie.
Wybuchłyśmy śmiechem. Spojrzałam na zegarek.
- Dobra, obudzicie go, muszę zmyć farbę.
Julliet zbliżyła się do ucha Duffa, odsunęła folie i wydarła się na cały głos.
- KURWA ! Tyler ty chuju ! - mruknął Duff i zdjął ogórki z oczu po czym zdziwił się kiedy zobaczył nad nim Jullieeeeee.
Wybuchła złowieszczym śmiechem i usiadła na kanapie, pogrążając się w myślach przy czym obgryzała paznokcie.
Duff razem z nami skierował się do łazienki gdzie musiałam płukać mu włosy.
- Teeej, Bearly a z czego robi się lakier do paznokciów ? - zagadnął Duff bulkając
- Paznokci kretynie. Podobno najlepsze kiedyś były te z wężofeeego jadduu. Nie mam pojęcia ale to zapewne sama chemia .
- Kogo to kurwa obchodzi ? - mruknął Izzy który pojawił się w drzwiach łazienki. - Cholera, ale cię spedalili - zaśmiał się patrząc w stronę Duff'a który właśnie zakładał na głowę ręcznik zwijając go w turban.
- Co jak co ale ja przynajmniej będę miał branie, nie to co ty - po tych słowach Duff zaśmiał się wrednie i spojrzał do lusterka.
- O kurwa ... - jęknął rozpaczliwie po czym przeczesał pomarańczowe włosy palcami. - KURWA CO TO DO CHUJA JEST !?
Julliet zwijała się ze śmiechu na posadzce w łazience, Aggie patrzyła na niego jak wryta a ja wręcz nie mogłam się powstrzymać od komentarza...
- AXL ! Bracie ! Urosłeś. - dźgnęłam go palcem w brzuch i wybuchłam śmiechem.
Izzy zwątpił a Duff wpadł w furie.
- Zapierdolę cię ! - i ruszył w moją stronę, wyminęłam go, przeskoczyłam nad leżącą na ziemi Żuli i pobiegłam na dół, oczywiście on za mną.
- Spokojnie do chuja - mruknął Slash mijający nas w korytarzu, spojrzał dziwnie na Duffa i wyszedł z domu.  Dziki pościg trwał dobrą godzinę aż schowałam się za kanapę. Wyjrzałam zza niej a Duff rozglądał się po salonie. Zauważył mnie więc schowałam się. Wszedł za kanapę ale potknął się o dywan i spadł na mnie. Był cholernie wściekły, nagle jego twarz złagodniała, jego oczy w kolorze złota  których mogłabym utonąć. Jego twarz była niebezpiecznie blisko, niemalże stykaliśmy się nosami. Odgarnął grzywkę z mojej twarzy, spojrzał mi głęboko w oczy, zbyt głęboko, świdrowały mnie na wylot. W końcu znalazł się tak blisko że musnął moje usta. Mimowolnie odwzajemniłam pocałunek i w tym właśnie momencie moje serce zaczęło bić jak pojebane. Kurwa ! Przecież kocham Slasha, jego oczy, jego usta, Slasha do chuja ! Ale on miał takie miękkie usta...
Wsunął dłoń pod moją koszulkę i podciągnął ją odrobinę, spojrzał na mój brzuch.
- Powinnaś mieć tu - dźgnął mnie palcem w żebra - tatuaż. - uśmiechnął się łobuzersko.
W tym samym momencie do pokoju wszedł Popcorn grając pałeczkami na wszystkim co miał pod ręką, włącznie z głową Duff'a.
- Oh, Axl. Co ty robisz na Bearly ? - przekrzywił lekko głowę spoglądając na nas swoim przećpanym wzrokiem.
- Dobra, chodź, naprawie ci to - mruknęłam do niego speszona sytuacją i wstałam z podłogi zrzucając go z siebie.
Po kilku drobnych poprawkach Duff wrócił do swojego "platynowego" blondu.

Slash wrócił do domu z wielkim kartonowym pudłem.
- Co to co to co to ? - Spytałam czując się lekko wstawiona gdyż przed chwilą wychyliliśmy z Duffem kilka butelek piwa.
- Paczka. - odpowiedział oschle.
- Ale ? O co ci chodzi ? - mruknęłam do niego wyczuwając burze w powietrzu.
- Spytaj Bacha - Sebastian wszedł do środka uśmiechając się złośliwie.
- Oooo ! Bas, cześć stary - powiedziałam słodkim tonem. - CZY MÓGŁBYŚ PO PROSTU SPIERDOLIĆ Z MOJEGO ŻYCIA ?! - warknęłam na niego i skierowałam się za Slashem do kuchni.
- Co on tu do chuja robi ?! Co to ma znaczyć?!
- Przecież się z nim jebałaś, nocowałaś u niego a Mike cię tylko krył. - warknął Slash.
Cholera, jedno wielkie kłamstwo które wymyślił sobie ten skurwysyn. Ja pierdole. Było dobrze i znów coś musi się zjebać.

3 komentarze:

  1. Nominowałam cię do Liebster Award
    Szczegóły --> fallible-eyes.blogspot.com w notce o tytule LIEBSTER AWARD

    OdpowiedzUsuń
  2. To bylo boskie. Szkoda, ze juz koniec, ale na prawde zajebiscie sie czyta.

    OdpowiedzUsuń