Siedziałam na kanapie skacząc po programach, natrafiłam na MTV, leciało '' Welcome to the jungle ''. Kochałam tą piosenkę. Tępo wpatrywałam się w ekran wypatrując momentami Slasha. Cholera, mało go tam było. Chciałam go już poznać, porozmawiać. Co raz bardziej się niecierpliwiłam. Miałam ochotę już iść i koczować pod sceną. Na prawdę cholernie pragnęłam tego koncertu. Wyłączyłam telewizor i pobiegłam do swojego pokoju. Rozłożyłam się na łóżku, wyciągnęłam duże kartonowe pudło z napisem '' Quench my desire - take me to the paradise city ''. Pudło zapełnione było świstkami papieru i innymi bzdurami jak bilety na koncerty, plakaty, wycinki z gazet. Szperałam po nim dobrą chwilę. Znalazłam stary list od Jay'a. Kilka łez popłynęło mi po policzku, otworzyłam go żeby wróciły chociaż wspomnienia o nim.
'' ... Co by się nie działo, nie zapominaj. Rusz do przodu i nie zważaj na nic. Uważaj na siebie Bear. Pamiętaj, żyj tak jakby każdy dzień był twoim ostatnim, łam bariery jak zapałki... '' podpisano '' Twój J '' z dopiskiem '' P.S Powodzenia, obyś zdobyła te bilety ''. Cholera, ponownie po policzku spłynęły mi łzy. Tęskniłam za nim, nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo było mi go brak. Odłożyłam bilet do pudełka. Wyciągnęłam kopertę podpisaną '' najlepszy dzień mojego życia '' , wyjęłam bilety, przyjrzałam się im dokładnie, w kopercie znajdowała się jeszcze wizytówka '' Jessica Forest - zarządca groupies '' oraz numer telefonu.
- Hmm... Groupies ? Ah no tak... łatwe laski dla gwiazdorów - pomyślałam i zaśmiałam się pod nosem - Naiwne małolaty - powiedziałam sama do siebie. Ale z drugiej strony to by było niezłe. Każdy koncert, występ vip'owskie wejściówki a po koncertach całonocne after party. Rozmarzyłam się na chwilę myśląc jak mogłoby mi się to przydać w spełnieniu mojego marzenia. Cholera... Niezłe ! Dobra, Berly, ogarnij się. Jeden koncert, jedna rozmowa, nic więcej.
* * *
Kasy zaczynało powoli brakować, wiec zatrudniłam się w lokalu w centrum jako kelnerka. Dobrze płacili a robota nie była ciężka. Zacząć miałam od następnego dnia więc postanowiłam zachować abstynencję na ten jeden wieczór. Czułam w kościach że jutro coś się stanie. Miałam z resztą taką cichą nadzieję że to będzie coś niesamowitego. Był już późny wieczór więc wzięłam długą kąpiel żeby być w miarę zrelaksowaną na następny dzień. Chciałam zmyć z siebie brud dnia codziennego. Zapaliłam świeczki, włączyłam płytę Aerosmith. Z głośników popłynęło '' Angel ''. Odpłynęłam
Na drugi dzień obudził mnie budzik, leżałam w łóżku przez chwilę gapiąc się w sufit. Nie pamiętałam jakim cudem znalazłam się w łóżku. Wstałam leniwie, podeszłam do szafy i wyciągnęłam zwykły czarny podkoszulek z logiem Led Zeppelin, czarne spodnie i czerwone trampki które były zapisane tekstami piosenek i cytatami. Poszłam do łazienki odświeżyć się po czym wbiłam się w mój strój poprawiając tylko włosy i zabierając torbę zeszłam na dół starając się nie robić większego hałasu. Napiłam się skoku pomarańczowego i spojrzałam na zegarek.
- Mam jeszcze 15 minut, zdążę - powiedziałam sama do siebie niemalże niesłyszalnie. Złapałam za torbę i wyszłam z domu. Założyłam słuchawki włączyłam '' Since I've been loving you '', odpaliłam papierosa i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Doszłam do niego w miarę szybko, oparłam się o ściankę i zaciągnęłam papierosem spoglądając na wschodzące słońce wyłaniające się z nad domów. Założyłam moje czarne awiatory i zaciągnęłam się po raz ostatni papierosem, wyrzuciłam go i wsiadłam do autobusu. Byłam cholernie zamulona, jak nigdy. Wspomnienia przytłaczały mnie jak stu kilogramowy worek prochów. Gapiłam się tępo w okno kiedy poczułam że ktoś na mnie patrzy. Spojrzałam w bok. Obok mnie stał chłopak. Wysoki blondyn z włosami do ramion. Patrzył na mnie badawczo.
- Mogę się dosiąść ? - odezwał się dość niski, głęboki głos. Zsunęłam okulary na koniec nosa i przyjrzałam się mu. Wzruszyłam ramionami odwracając wzrok.
- Siadaj - powiedziałam obojętnie. Chłopak usiadł obok i wysunął rękę w moją stronę.
- Jestem Matt - uśmiechnął się przyjaźnie. Spojrzałam na jego rękę nic sobie nie robiąc z jego gestu.
- Jestem Kimberly. Znajomi mówią mi Berly - uśmiechnęłam się do niego wzruszając ramionami. Chłopak wcale nie speszony schował ręce do kieszeni.
- Centrum ? - Spytał wpatrując się w swoje poszarpane spodnie na których roiło się od naszywek i agrafek. Miał pięć agrafek w jednym rzędzie.Dobrze wiedziałam co to znaczy. Sama nosiłam tyle na torbie. '' Singiel '' pomyślałam i pokiwałam głową. Zdjęłam słuchawki, zastopowałam piosenkę.
- Szukasz przyjaciół ? - Powiedziałam chamskim tonem nie patrząc na niego. Poprawiłam awiatory.
- You won't be laughing girl when I'm not around - Zanucił z pewnym uśmieszkiem na twarzy. Miałam szczerą chęć zmazać mu ten uśmieszek jednym prostym machem ręki w twarzy ale autobus zatrzymał się na moim przystanku. Wysiadłam pozdrawiając nowego przyjaciela środkowym palcem i szczerząc się bezczelnie.
Weszłam do lokalu który właśnie został otwarty. Wysoki krótko ścięty brunet od razu podszedł do mnie.
- Czołem, to ty jesteś ta nowa ? Hm ? Kimberly, tak ? Jestem Marcus - Uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
- Miło mi cię poznać... Gdzie szef ? - powiedziałam rozglądając się. Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia czego szukałam. Nie widziałam nigdy tego kolesia na oczy. Rozmawiałam z nim tylko przez telefon.
- Stoi przed tobą - Mężczyzna zaśmiał się i wskazywał kciukami na siebie. Uśmiechnęłam się speszona.
- Spokojnie, nie przejmuj się, nie widzieliśmy się więc nie masz się co martwić pierwszym wrażeniem - zaśmiał się ponownie - Zaraz przedstawię ci resztę załogi... - i zaprowadził mnie na zaplecze gdzie poznałam parę naprawdę pozytywnych osób od których aż biła pozytywna energia. Brzuch bolał mnie od śmiechu a mięśnie twarzy do uśmiechania się. Ani się nie obejrzałam a załoga już zaczęła swoją naradę. Siedziałam za barem, wieczorem miałam przyjmować zamówienia. Dziś takie było moje zadanie.
- Masz siedzieć i ładnie wyglądać. Jak na razie. A teraz choć, narada jest. - Marcus śmiał się w sumie cały czas. Musiał być na serio naćpany. Od samego patrzenia na niego chciało mi się śmiać. Podeszłam do '' załogi '' która siedziała z tyłu sali przy jednym z okrągłym stolików ze skórzaną kanapą. Mówili o czymś, jakimś gościu.
- Będzie dziś ... podobno - Odezwała się jedna dziewczyna.
- No co ty mówisz? Przecież nie przyszedł by tu tak sobie na drinka - Zbagatelizował jakiś chłopak.
- A ja wam mówię że to tylko jedna wielka plota, więc nie jarajcie się tak. - podsumował Marcus.
- Wiem że jako nowa nie powinnam się wtrącać ale... o co chodzi ? - powiedziałam lekko zdezorientowana.
- Ktoś puścił że Duff, ten basista z Roses n Guns...
- Guns n Roses - poprawiłam go.
- No, czy jak tam ! Że Duff ma wpaść dziś z chłopakami na drinka - Marcus wywrócił oczami. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. '' Sam Duff !? Blondas miałby tu być !? Miałabym odebrać od niego zamówienie !? Żarty sobie robicie '' pomyślałam próbując opanować bicie serca i szalone myśli które siedziały w mojej głowie.
- Taaa... T-to Tylk-ko ... żart.. Na pewno - Zdołałam wyjąkać tylko kilka słów. '' A jeśli to prawda ? Jeśli on na serio wpadną na kilka piw ?... Nie ! Spokojnie ! To tylko plota ! Ogarnij się ! ''.
- Dobra ... To by było na tyle. Tyler, Mick, Josh i Jack zostajecie, musicie pomóc mi porozstawiać stoliki - powiedział Marcus po czym dodał - A wy dziewczyny ... - powiedział przyglądając się mi i dwóm pozostałym - Zróbcie coś z sobą ? ... - powiedział krótko i skierował się w stronę zaplecza.
- Idziecie na fajkę ? - Spytałam dwóch pozostałych.
- Głupio się pyta... - jedna, wysoka brunetka z niebieskimi oczami, mruknęła pod nosem - Jestem Kate - powiedziała wesoło.
- Angeline - powiedziała druga równie wysoka z włosami w piaskowym kolorze.
Poszłyśmy na zaplecze i wypaliłyśmy dobrą paczkę Marlboro. Rozmowa się kleiła i nie zauważyłyśmy nawet kiedy minęły 2 godziny. Na zaplecze wpadła reszta chłopaków odpalając swoje papierosy. Poczęstowałam ich swoimi Marlborakami ale oni stwierdzili że wolą swoje. Również poczęstowali nas swoimi. Zabrałam jednego z paczki. Odpaliłam go od ich i zaciągnęłam się.
- Co to ? - spytałam mile zaskoczona jakością wyrobu. Chłopaki w szampańskim nastroju odparli
- '' Domówki '' - ponownie wszyscy chórem zarechotali.
Praca szła szybko. Miałam całodobową zmianę jako nowicjusz. Praca za barem nie była taka zła. Podawanie drinków nawet nieźle mi szło. Wszyscy się uśmiechali. Nareszcie wybił mój czas w roli kelnerki. Latałam miedzy stolikami jak szybowiec. Zbierałam zamówienia, byłam zagadywana przez starsze gwiazdy które skończyły karierę i przyszły się napić. Lepszej pracy nie mogłam sobie wymarzyć.
Kiedy przechodziłam koło jednego ze stolików zauważyłam znajomą twarz. Podeszłam bliżej żeby odebrać zamówienie.
- Co podać ? - powiedziałam obojętnie nie podnosząc wzroku z nad notesu który trzymałam w dłoniach.
- Eeee... Brandy z lodem... Jedną kolejkę wódki i... twój numer telefonu - powiedział bardzo znajomy głęboki głos. Podniosłam wzrok z nad notesu i zobaczyłam Matt'a, tego chłopaka z autobusu.
- Jasne, od razu mam ci załatwić striptizerkę, co ? - wywróciłam oczami.
- Nie. Ty, wódka i brandy powinnyście wystarczyć - Uśmiechnął się równie bezczelnie jak ja przy pożegnaniu, wtedy w autobusie. Ruszyłam w stronę baru kiedy nagle zobaczyłam przy barze faceta łudząco podobnego do Slash'a ... '' Czyżby ? No fuckin' way ! ''. Podeszłam do baru uśmiechając się, rzuciłam Marcusowi notes z zamówieniem. Nikogo nie było za barem więc postanowiłam przyjąć zamówienia od facet który siedział przy barze.
- Podać coś ? - uśmiechnęłam się serdecznie lekko się zniżając żeby spojrzeć w twarz brunetowi ze spuszczoną głową
- Whisky dwa razy ... albo nie ... całą butelkę - powiedział jakby załamany głos. Nalałam do szklanki whisky i podsunęłam mu ją razem z butelką.
- Coś nie tak ? - Spytałam przyglądając się mu. Nagle serce mi stanęło. Podniósł głowę
Moim oczom ukazała się twarz samego Saula Hudsona. Czas zatrzymał się na chwilę. Starałam się zachować zimną krew ale i tak ręce trzęsły mi się jak galareta.
- Spokojnie - Powiedział łapiąc mnie za ręce które trzymałam na barze. Miał silne, ciepłe dłonie. Zamurowało mnie, pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam się bezpiecznie, szybko schowałam dłonie w ścierce i zaczęłam wycierać kufle. On cmoknął z dezaprobatą i podparł głowę ręką.
- Nie jesteś czasem za młoda na bycie barmanką ? - Przyglądał mi się. Widać było że jest lekko wstawiony.
- A co jeśli jestem ? - Uśmiechnęłam się łobuzersko. Od odwzajemnił mój uśmiech. Wyciągnął paczkę papierosów która okazała się być pusta
- Kurwa - mruknął pod nosem mnąc opakowanie i wrzucając celnie do kosza za barem. Wyciągnęłam swoją paczkę i poczęstowałam go. Spojrzał na mnie badawczo z nad swoich okularów. Uświadomiłam sobie właśnie że takie same wiszą u mnie na szyi przymocowane do łańcuszka z metalowym wisiorkiem '' Slash ''. Poczęstował się papierosem. Odpalił go. Spojrzał na wisiorek i uśmiechnął się szelmowsko. Podsunęłam mu popielniczkę i ponownie się uśmiechnęłam.
- Jak masz na imię ? - Spytał patrząc na mnie z ukosa i uśmiechając się pod nosem.
- Kimberly, dla przyjaciół Berly... - wzruszyłam ramionami i również odpaliłam papierosa.
- Jestem pewny że znasz moje imię wnioskując po twoim wisiorku. - zaśmiał się - Nie widziałem cię tu wcześniej. - Powiedział wpatrując się we mnie.
- Pracuje tu od dziś. Mam całonocną zmianę jako nowicjusz - zaśmiałam się i zaciągnęłam papierosem. Na sali puszczono '' Give in to me ''. Cała sala zaczęła wykrzykiwać '' Slash, Slash, Slash ''.
- Tłum wzywa, wybacz - uśmiechnął się łobuzersko, wyszedł na małą scenę. Oparta o bar obserwowałam jego poczynania. Złapał za gitarę i zagrał solówkę która pojawia się w tym utworze. Puścili kilka innych utworów w których Saul raczył zagościć. W pewnym momencie z tłumu wyłonił się Axl Rose. '' Zapowiada się ciekawie '' uśmiechnęłam się do swoich myśli. Wszedł na scenę, przywitał się z publiką. Dziewczyny siedzące blisko sceny omal nie zemdlały. Zagrali kilka coverów. Zbierałam zamówienia na sali i podeszłam do baru kiedy spojrzałam na scenę. Slash szeptał coś na ucho Axl'owi. Po chwili Slash rozejrzał się po sali. Zatrzymał wzrok na mnie i puścił oczko. Uśmiechnęłam się do niego patrząc podejrzliwie.
- Słuchajcie, mój przyjaciel Slash, chciałby zadedykować pewien utwór, nowo poznanej znajomej o której tekst piosenki powie wam wszystko - wydukał zalany Axl i zaśmiał się. Ze wzmacniacza wydobyła się fantastyczna melodia '' Sweet Child O'mine ''. Połączenie gitara Slasha i wokal Axl'a było jedną wielką genialną mieszanką wybuchową. Zatopiłam się w dźwiękach. Gapiłam się w stronę sceny obserwując mojego idealnego '' pokręconego '' bruneta. Był świetny, zatracał się w tym co robi.
To była jedna wielka psychodelia.
- Jednak to nie była plotka - usłyszałam za plecami głos Marcusa. Odwróciłam się a on tylko puścił oczko wtykając zapałkę w kącik ust.
- Błagam, nie budź mnie z tego snu. Czuję się jakbym nawpierdalała się ecstasy - zaśmiałam się. Marcus spojrzał na mnie rozbawiony.
- To dopiero początek ... - uśmiechnął się tajemniczo i zniknął za drzwiami zaplecza.
* * *
Nie zauważyłam kiedy występ się skończył. Hudson i Rose zniknęli mi z oczu. '' Cholera ! Wiedziałam że to tylko sen, a ja głupia już myślałam... Kurwa mać ! '' przeklinałam w duchu. Już chciałam się odwrócić i wyjść na zaplecze kiedy usłyszałam
- Przepraszam że zniknąłem. Odwróciłam się i ponownie zobaczyłam mój ideał siedzący naprzeciwko mnie.
- Myślałam że uciekniesz bez zapłaty - zaśmiałam się i podsunęłam mu paczkę papierosów, zabrał kolejnego.
- Napijesz się czegoś ? - spytał wtykając papierosa za ucho i spoglądając na mnie.
- Nie, dzięki, jestem na służbie - Zaśmiał się. Miał strasznie zaraźliwy śmiech, zresztą uśmiech też. Zaraził mnie i również się zaśmiałam. Przesiedział ze mną w klubie całą noc, rozmawialiśmy na różne tematy, począwszy od rodziny i zainteresowań kończąc na podbojach miłosnych i akcjach z after party. Rozmawiało nam się na prawdę bardzo dobrze. Dużo się śmialiśmy, żartowaliśmy, może i nawet lekko flirtowaliśmy ale to nie było nic poważnego. Wybiła trzecia w nocy na neonowym zegarze nad barem.
- Em... Slash... Mogę o coś spytać ? - Zagadnęłam niepewnie.
- Jasne, wal jak w dym. - Zaśmiał się.
- Bo wiesz, dziś wieczorem byłeś jakby przygnębiony. Coś się stało ? - Spojrzałam na niego. Zaraźliwy uśmiech zmienił się w grymas niezadowolenia. Zmarszczył brwi.
- Problemy rodzinne... Axl jak zawsze rozstawia wszystkich po kątach. To zajebisty gość ale jest kurewsko porywczy.
- Ah... Rozumiem... - skwitowałam - nie martw się, jutro może być lepiej - Uśmiechnęłam się. On też podniósł głowę i wyszczerzył się.
- Okey... Będę się zbierał - podsunął mi studolarówkę - Reszty nie trzeba. Spojrzałam na niego z ukosa.
- Jasne, wal jak w dym. - Zaśmiał się.
- Bo wiesz, dziś wieczorem byłeś jakby przygnębiony. Coś się stało ? - Spojrzałam na niego. Zaraźliwy uśmiech zmienił się w grymas niezadowolenia. Zmarszczył brwi.
- Problemy rodzinne... Axl jak zawsze rozstawia wszystkich po kątach. To zajebisty gość ale jest kurewsko porywczy.
- Ah... Rozumiem... - skwitowałam - nie martw się, jutro może być lepiej - Uśmiechnęłam się. On też podniósł głowę i wyszczerzył się.
- Okey... Będę się zbierał - podsunął mi studolarówkę - Reszty nie trzeba. Spojrzałam na niego z ukosa.
- Weź chociaż paczkę - rzuciłam mu paczkę z numerem telefonu. Złapał ją, nie patrząc na nań schował ją do kieszeni i odszedł kawałek. Obrócił się.
- Pracujesz jutro ? - Spytał idąc tyłem.
- Tak, cały tydzień - Uśmiechnęłam się.
- Okey, dzięki... Za wszystko - uśmiechnął się, obrócił i wyszedł. Lokal miał drzwi z lustrem weneckim więc widać było co ludzie robią za drzwiami. Saul wyciągnął paczkę sięgnął za ucho i chciał włożyć papierosa do paczki. Chwilę się jej przyglądał. Uśmiechnął się do siebie obrócił się i spojrzał na drzwi, pokręcił głową i uśmiechając się odszedł. Spojrzałam na banknot który dostałam. Numer telefonu z dopiskom '' ``she takes me away to that special place``, dziękuję za poprawienie humoru. ''. Uśmiechnęłam się i schowałam banknot do torby.
Po tym jak wyszedł zostały mi jeszcze dwie godziny pracy ale Marcus powiedział że mogę wyjść wcześniej. Wyszłam z lokalu, było jeszcze ciemno. Poszłam w stronę przystanku autobusowego. Czułam że ktoś na mnie patrzy więc przyśpieszyłam kroku. Był coraz bliżej. Ktoś złapał mnie za ramie. Już chciałam wrzasnąć ale ktoś przyłożył mi palec do ust. Odwróciłam się.
* * *
Po tym jak wyszedł zostały mi jeszcze dwie godziny pracy ale Marcus powiedział że mogę wyjść wcześniej. Wyszłam z lokalu, było jeszcze ciemno. Poszłam w stronę przystanku autobusowego. Czułam że ktoś na mnie patrzy więc przyśpieszyłam kroku. Był coraz bliżej. Ktoś złapał mnie za ramie. Już chciałam wrzasnąć ale ktoś przyłożył mi palec do ust. Odwróciłam się.
- Tęskniłaś ? - Matt uśmiechał się do mnie złośliwie.
- Cholera ! Człowieku, chcesz żebym dostała zawału !? - Spiorunowałam go wzrokiem.
- Jedziemy tym samym autobusem, pomyślałem że może chciałabyś z kimś na niego poczekać - Uśmiechnął sie ponownie. Nienawidziłam tego uśmiechu.
- Nie, dzięki. Wolałabym jechać z seryjnym mordercą niż z tobą - uśmiechnęłam się sztucznie i podeszłam kawałek w stronę przystanku. Usiadłam na ławce i założyłam słuchawki. Puściłam '' Give in to me '' i uśmiechałam się pod nosem podśpiewując '' Quench my desire, Give it when I want it, Talk to me man, Give in to me, Give in to me ''. Matt usiadł koło mnie na ławce kiedy autobus przyjechał. Wsiadłam do autobusu, on siadł koło mnie, słuchałam muzyki i wpatrywałam się w okno. Zamknęłam na chwilę oczy zatracając sie w dźwięku solówki Slash'a. Chyba przysnęłam bo kiedy otworzyłam oczy miałam opartą głowę o ramię Matta który patrzył na mnie jak w obrazek, uśmiechnął się.
- Masz wyczucie, już miałem cię budzić, zaraz twój przystanek. - zaśmiał się. Spojrzałam za okno i faktycznie, miał rację, byłam już 2 przecznice od mojego domu. Wyłączyłam Walkmana, schowałam słuchawki, przeczesałam włosy palcami.
- Przepraszam, jestem zmęczona po całej nocy w barze ... wiesz ... przymknęłam tylko na chwilę oczy.. ja nie jestem z tych które śpią na ramionach nieznajomych - powiedziałam pół żartem, pół serio. Autobus się zatrzymał a ja pożegnałam się z Mattem i wybiegłam. Pomachałam mu i odeszłam w stronę domu. Witał mnie wschód słońca. Kiedy doszłam do domu, otworzyłam drzwi i od razu poszłam do swojego pokoju. Zdjęłam buty i spodnie, odłożyłam torbę na półkę i rzuciłam się na łóżko. Słońce świeciło mi na twarz. To była fantastyczna noc ...
niesamowite :)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na http://its-so-easy-easy-when-everybodys-trying-to-please-me.blog.onet.pl/ więc zapraszam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCo do Twojego opowiadania to genialne! ;D ;*